Sejm uchwalił zmiany w ustawie łowieckiej. Pełna analiza nowych przepisów i ich skutków zajmie trochę czasu. Już teraz warto się zastanowić, dlaczego doszło do tak radykalnych zmian i co z nich wynika.
Zwycięzcy i przegrani
Środowiska skupiające przeciwników myślistwa otrąbiły zwycięstwo nad „lobby łowieckim". Ale nie jest wcale oczywiste, kto jest zwycięzcą, a kto poniósł porażkę w bitwie o prawo łowieckie. To, że przegranymi są zwykli myśliwi i koła łowieckie, nie ulega wątpliwości. Do opinii publicznej słabo przebija się natomiast informacja, że największym przegranym jest rząd, reprezentowany przez ministra Kowalczyka. Podobnie jak informacja, że wśród zwycięzców jest również Polski Związek Łowiecki (PZŁ), czyli grupa działaczy zawodowo zajmujących się łowiectwem, których interesy są często mylnie utożsamiane z interesami ogółem myśliwych.
Szeregowi myśliwi przegrali podwójnie. Po pierwsze, dlatego że pod rządami zmienionej ustawy prowadzenie gospodarki łowieckiej będzie utrudnione. Po drugie, wielu myśliwych miało nadzieję, że minister Kowalczyk spełni swoje obietnice i wymieni „grupę trzymającą władzę" w PZŁ, zreformuje Związek i podda go większej kontroli administracji rządowej. Tymczasem nadzieje te spaliły na panewce.
Zacznijmy od dezubekizacji PZŁ. Szumnie zapowiadana, miała doprowadzić do odejścia obecnego łowczego krajowego i szefa Naczelnej Rady Łowieckiej, dwóch wiodących figur we władzach polskiego łowiectwa. Wydawało się, że dojdzie do wymiany kadr na szczeblu zarządów okręgowych i w kołach łowieckich. Co się stało? Nic. W tajemniczych okolicznościach z projektu ustawy wypadło kluczowe określenie „współpracownicy", co spowodowało, że żadnej dezubekizacji łowiectwa nie będzie. Na wniosek senatorów PO (o dziwo!) „współpracownicy" wrócili do projektu ustawy.
Drugim elementem reformy miało być mianowanie łowczego krajowego przez ministra środowiska. I znów nic. Minister ustąpił po spotkaniu z działaczami łowieckimi, walczącymi jakoby o „samorządność łowiectwa", którym chodzi raczej o zachowanie status quo, tyle że z nowymi osobami u steru. W ostatecznej wersji ustawy minister zgodził się mianować na stanowisko łowczego krajowego jednego z trzech kandydatów przedstawianych przez Naczelną Radę Łowiecką. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by domyślić się, że w ten sposób „grupa trzymająca władzę" będzie nadal rządzić Związkiem jak dotychczas.