Pomysły doradców idą wbrew idei deregulacji głoszonej przez Jarosława Gowina, gdy jeszcze był ministrem w rządzie PO-PSL. Chcą wydłużenia skróconego do sześciu miesięcy okresu praktyki zawodowej i upodobnienia jej do aplikacji prawniczej. Widać, krótszy kurs okazał się zbyt skąpy, żeby fachowo doradzać biznesowi w podatkach.
Korporacje to nic strasznego, choć długo wmawiano, że są siedliskiem zła. Zmiany miałyby głęboki sens, gdyby oprócz podniesienia prestiżu zawodu i utrudnienia dostępu do niego autentyczną korzyść odczuł biznes. Powinien mieć pewność, że samorząd skupia fachowców o wysokich kompetencjach etycznych, a niegodni członkostwa są usuwani.Spełnienie marzeń byłoby,
gdyby jeszcze przedsiębiorcy mogli liczyć na to, że przystawienie przez doradcę ich podatkowym decyzjom pieczęci w razie kłopotów zwolni ich z odpowiedzialności przed fiskusem. Brzmi atrakcyjnie, ale trudno oczekiwać, że skarbówka na takie pomysły spojrzy z entuzjazmem.
Jeśli sprawa trafi do sądu, przedsiębiorca powinien móc skorzystać z fachowej pomocy doradcy podatkowego. Do obrony w sprawach karnoskarbowych uprawniony jest każdy adwokat czy radca prawny, ale niewielu z nich jest biegłych w podatkach. Dobrze więc, jeśli ta pula by się poszerzyła, choć pewnie samorządom prawniczym się to nie spodoba. Nikt nie lubi, gdy mu się wchodzi w szkodę.
A i tak wszystko zależy teraz od tego, czy władza pozwoli doradcom na takie samostanowienie, czy też – jak zwykle – sama będzie chciała urządzić im życie.