W artykule „Nie trzeba regulować każdej sfery życia" Joanna Parafianowicz wyraża swoje opinie o aborcji. Niestety niepopartych racjonalną argumentacją.
Autorka przywołuje film pokazujący fikcyjną historię studentki z Rumunii, która za rządów Nicolae Ceausescu chciała, ale nie mogła dokonać legalnej aborcji i przeszła wiele dramatycznych sytuacji. Podobnych filmów z tezą można by nakręcić bardzo dużo, ale czy to są prawdziwe argumenty w sporze o życie?
Dramatyczne sytuacje przeżywają również kobiety, które chcą urodzić, a bliscy lub personel medyczny naciskają, by przerwać ciążę, gdyż np. dziecko jest chore. O nich też można by nakręcić film.
Pani Mecenas twierdzi, że „nie każdą sferę życia trzeba regulować". Oczywiście, nie każdą – nie trzeba regulować, jakich żarówek mamy używać i jak krzywy ma być banan. Życie jednak trzeba chronić! Od tego jest państwo, by bronić swoich obywateli – matki i dzieci. Gdyby nie było żadnych regulacji w kwestii ochrony życia, można sobie wyobrazić, jaką mielibyśmy „wolną amerykankę" – przecież kliniki aborcyjne to też niezły biznes.
Już w rzymskim prawie istniało pojęcie „nasciturus" – łac. mające się urodzić. Dziecko poczęte miało prawo do dziedziczenia spadku, jeśli urodziło się żywe. To pokazuje, że starożytni zdawali sobie sprawę, że nienarodzony jest obywatelem, ma swoje prawa. Takie regulacje są i w polskim prawie (art. 927 kodeksu cywilnego).