Michał Szułdrzyński: Campus Polska i tresowanie Kosiniaka-Kamysza

Reakcja uczestników Campusu Polska na pojawienie się wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza dość dobrze obrazuje napięcia, jakie panują obecnie w rządzie. PSL musi jednak zachować swoją wyrazistość, jeśli obecna koalicja chce utrzymać większość.

Publikacja: 28.08.2024 15:21

Władysław Kosiniak-Kamysz

Władysław Kosiniak-Kamysz

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

We wtorek po południu po wejściu na scenę Campusu Polska wicepremier i minister obrony, a zarazem szef koalicyjnego PSL Władysław Kosiniak-Kamysz usłyszał oklaski. Ale nie był to wyraz uznania, bo tłum skandował w jego stronę „gdzie aborcja”, słychać też było buczenie i gwizdy.

Dlaczego uczestnicy Campusu Polska źle przyjęli Władysława Kosiniaka-Kamysza

O szacunek do wicepremiera apelował stojący obok niego Rafał Trzaskowski, ale nie na wiele się to zdało. No cóż, skoro to nie obóz harcerski, jak stwierdził prezydent Warszawy pytany o śpiewaną przez młodych dwa dni wcześniej piosenkę „J…ć PiS”, to dlaczego miałyby tam obowiązywać normy dobrego wychowania? Uczestnicy nie zdawali się być zainteresowani wysłuchaniem, co do powiedzenia ma Kosiniak-Kamysz, ale raczej wyrażeniem swojego niezadowolenia z jego stanowiska w sprawie aborcji. W tym sensie raczej chcieli go wytresować, zamiast wysłuchać.  Tym większy respekt należy się wicepremierowi za to, że – domyślając się, że nie zostanie dobrze przyjęty – bez wahania się zgodził wejść do jaskini lwa.

Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi należy się respekt za to, że wiedząc, iż nie będzie dobrze przyjęty, wszedł do jaskini lwa i tłumaczył uczestnikom Campusu Polska, że bez konserwatywnych wyborców PSL, Koalicja 15 października nie będzie miała większości

Kłopot jednak w tym, że buczący na Kosiniaka młodzi ludzie nie rozumieją tego, z jakim przesłaniem on do nich przyszedł, a o czym pisałem kilka tygodni temu. Otóż obecna koalicja zdobyła większość w wyborach 15 października tylko dlatego, że miała bardzo zróżnicowaną ofertę. Było coś dla wyborców lewicowych, a także dla liberalnych wyborców z dużych ośrodków miejskich, również osoby o bardziej konserwatywnych poglądach mogły znaleźć na listach kandydatów, na których mogły zagłosować. I nie chodzi tu wyłącznie o tę część konserwatywnego centrum, które było od początku krytyczne wobec działań PiS, szczególnie do rujnowania instytucji państwa praworządnego. PSL stanowi bowiem alternatywę dla osób, które rozczarowały się PiS-em w czasie trwania jego rządów. Dość przypomnieć, że według exit poll z 15 października na PiS zagłosowało 80 proc. wyborców Andrzeja Dudy z 2020 r. 8 proc. spośród nich wybrało jednak Konfederację, zaś prawie 5 proc. Trzecią Drogę, którą współtworzył właśnie PSL. Pięć procent może się wydawać niewiele, ale to elektorat liczący prawie pół miliona głosów. I w przyszłości to on może zdecydować, czy większość w Sejmie będzie miał PiS z Konfederacją, czy też koalicja Platformy, Polski 2050, PSL i Nowej Lewicy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Campus Polska – wartości obywatelskie vs. kontrowersyjne silent disco

Bez konserwatywnych wyborców Koalicja 15 Października nie będzie miała większości

Stawką tu jest więc nie taki czy inny kształt przepisów dotyczących aborcji, ale fundamentalne pytanie o to, czy rządzi narodowo-tradycjonalistyczny populizm, czy też konglomerat sił proeuropejskich i prodemokratycznych. Z tego punktu widzenia walka Kosiniaka-Kamysza i całego PSL o zachowanie swojej tożsamości, o wyrazistość, to walka o utrzymanie większości przez obecną koalicję.

Dlatego też absurdalne są dywagacje, które pojawiają się – głównie w liberalnych mediach – o tym, czy z powodu napięć na tle aborcji oraz związków partnerskich obecna koalicja się rozpadnie. Nikt – ani Włodzimierz Czarzasty, ani Szymon Hołownia, ani Władysław Kosiniak-Kamysz, ani tym bardziej Donald Tusk – nie będzie chciał wziąć na siebie decyzji o zerwaniu koalicji, która może doprowadzić do powrotu Jarosława Kaczyńskiego do władzy.

A że będzie w koalicji dochodziło do napięć – to nieuniknione. Ważne jednak, aby ta koalicja pozostawiła coś po sobie. Za pięć czy dziesięć lat nikt nie będzie pamiętał o ściganiu wiceministra sprawiedliwości, rozliczania Funduszu Sprawiedliwości czy Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Nie chcę być źle zrozumiany: tak, rozliczenia są potrzebne, jako element zamknięcia ośmiu lat rządów PiS. Ale pytanie, co – prócz rozliczeń – będzie bilansem tej kadencji rządów Koalicji 15 Października. Inwestycje z KPO? Inwestycje zbrojeniowe? Renta wdowia? I właśnie ustalenie tego – czyli odpowiedź na pytanie, co zostanie po tej kadencji – powinno być teraz głównym tematem rozmów wewnątrz koalicji.

We wtorek po południu po wejściu na scenę Campusu Polska wicepremier i minister obrony, a zarazem szef koalicyjnego PSL Władysław Kosiniak-Kamysz usłyszał oklaski. Ale nie był to wyraz uznania, bo tłum skandował w jego stronę „gdzie aborcja”, słychać też było buczenie i gwizdy.

Dlaczego uczestnicy Campusu Polska źle przyjęli Władysława Kosiniaka-Kamysza

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę