Marek Migalski: PSL – na prawo zwrot!

Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz ma rację w sprawie aborcji, racjonalnie pozostając przy swoich zwolennikach.

Publikacja: 07.08.2024 04:30

Władysław Kosiniak-Kamysz światopoglądowo różni się od rządowych koalicjantów

Władysław Kosiniak-Kamysz światopoglądowo różni się od rządowych koalicjantów

Foto: Wojtek Radwański / AFP

Spór o aborcję jest obecnie tyleż bojem o wartości, co czystą grą polityczną. Nie odmawiając jego stronom ideowego zaangażowania, należy bowiem dostrzec, że za tą wojną stoją partyjne interesy. Przecież liderzy lewicy muszą rozumieć, że bez względu na to, czy ustawa depenalizująca pomoc w aborcji zostanie przegłosowana w parlamencie czy też nie, to i tak nie wejdzie w życie, bo zablokuje ją prezydent. Dlaczego zatem ponownie wracają do sprawy? Bo oczekują sondażowych zysków. I nie można mieć do nich o to pretensje – są wszak politykami, a nie działaczami społecznymi.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Zamiast składki zdrowotnej lekcje patriotyzmu. PSL idzie na zwarcie w koalicji

Podobnie jest w przypadku ludowców – za ich stanowiskiem kryją się zarówno sprawy światopoglądowe, jak i polityczne kalkulacje. Te pierwsze są oczywiste – po prostu działacze PSL mają w dużej części konserwatywne poglądy i dają im wyraz w sejmowych głosowaniach. Te drugie już takie oczywiste nie są. Warto im się przyjrzeć.

Lewica i liberałowie atakują ludowców za aborcję

Ludowcy zostali w ostatnim czasie otoczeni czułą opieką lewicowych komentatorów i publicystów, którzy pochylili się nad ich losem i cierpliwie tłumaczyli, że elektorat PSL chce liberalizacji ustawy aborcyjnej. Przytaczali nawet na rzecz tej tezy sondaże sporządzone przez siebie. Nie musieli zresztą tego robić, bo przecież powszechnie wiadomo, że aktywiści „Krytyki Politycznej” i dziennikarze „Gazety Wyborczej” całe życie spędzają wśród wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza i wiedzą lepiej od niego, czego chcą. Jednak uparty prezes PSL uznał, że jest inaczej i to raczej on wie, jakie poglądy ma ludowy elektorat.

Czytaj więcej

Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja

I chyba to właśnie wicepremier ma w tej materii rację – zatem jego postawa w sporze o aborcję jest racjonalnym pozostawaniem przy swoich zwolennikach. Co w przypadku polityka jest zachowaniem oczywistym i zalecanym. Ale jest coś jeszcze, co kryje się za posunięciami PSL w ostatnim czasie. Bo świadczy ono nie tylko o tym, że chce ono pozostać przy swoich wyborcach, ale ma także chrapkę na nowych.

Na prawicy zaczynają się dziwne ruchy tektoniczne, które mogą zaowocować pojawieniem się na rynku politycznym nieco zdezorientowanego elektoratu.

Widać wyraźnie, że ludowcy zrobili „w prawo zwrot” – coraz częściej podkreślają, że różnią się od swych koalicjantów z Lewicy (ale także z KO) i to w sprawach zasadniczych. Słusznie odczytali, że ściganie się z nimi w liberalnej wrażliwości nie ma sensu, bo i tak nie będą w kwestii aborcji, polowań, lekcji religii w szkołach czy Funduszu Kościelnego tak wiarygodni, jak politycy Lewicy czy Platformy Obywatelskiej. I nie można mieć do nich o to pretensji, bo każda partia walczy o swoją podmiotowość i o bycie atrakcyjną dla potencjalnych nowych wyborców.

Jest się o co bić na prawicy

A jest się o co bić, bo na prawicy zaczynają się dziwne ruchy tektoniczne, które mogą zaowocować pojawieniem się na rynku politycznym nieco zdezorientowanego elektoratu. Napięcia w PiS, coraz wyraźniejsza wojna na linii Pałac Prezydencki–Nowogrodzka, zamieszanie w Konfederacji – wszystko to może skutkować pojawieniem się wyborców, którzy – mając konserwatywne poglądy – nie będą mieli na kogo zagłosować. Oferta PSL, a nawet szerzej – Trzeciej Drogi, może wydać się im atrakcyjna.

Przekierowując swój wzrok na prawo, ludowcy otwierają się także na ewentualną koalicję rządową z PiS

Kosiniak-Kamysz i jego koledzy postanowili więc wypłynąć na nowe łowiska, porzucić płytkie i wytrzebione akweny, na których łowi „koalicja 15 października”, i ruszyć w stronę „niebieskiego oceanu”. Jak zawsze w takich wypadkach, jest to ryzykowne, ale  potencjalne zyski zdają przeważać nad potencjalnymi stratami. Najbliższe miesiące pokażą, czy ta strategia okaże się owocna.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Trzecia Droga powinna wystawić dwóch kandydatów na prezydenta RP

Jest jeszcze jedno – przekierowując swój wzrok na prawo, ludowcy otwierają się także na ewentualną koalicję rządową z PiS. Taki sojusz jest mało prawdopodobny w obecnym parlamencie, ale nikt nie wie, jak będzie za trzy lata. Sprzyjać temu scenariuszowi może także zmiana retoryki ze strony partii Jarosława Kaczyńskiego – zamiast częstych w poprzedniej kadencji zapowiedzi anihilacji PSL, politycy Zjednoczonej Prawicy prawią obecnie komplementy i dusery ludowcom oraz zachwalają pomysł wspólnych rządów opartych na podobnych wartościach. To na dziś nie jest propozycja, na którą Kosiniak-Kamysz by się połasił, ale już za kilka lat jego koledzy (na przykład Marek Sawicki czy Waldemar Pawlak) mogą uznać ją za wartą rozważenia.

Czy sojusz PSL z PiS jest możliwy?

A nawet gdyby tak się nie miało stać, to taka perspektywa wzmacnia PSL w obecnej koalicji, pokazując Stronnictwo jako formację piwotalną, zawiasową czy też obrotową. Czyli tłumacząc z „politologicznego” na polski – jako partię, która może zarówno trwać w koalicji centrolewicowej, jak i otworzyć się na wejście do koalicji centroprawicowej. Taki straszak na Donalda Tuska na pewno nie zaszkodzi ludowcom w egzekwowaniu swoich interesów w ramach obecnego układu władzy.

Jak widać, za ideowym sporem o aborcję (a także za innymi sejmowymi wojnami) kryją się nie tylko racje ideologiczne, ale także polityczne interesy i kalkulacje (po wszystkich zresztą stronach). Nie można mieć o to pretensji do polityków – wszak uprawiają politykę. Zamiast oburzać się na nich za to, lepiej po prostu rozumieć ich grę. W sumie chyba o to chodzi w publicystyce, nauce i komentatorstwie.

Spór o aborcję jest obecnie tyleż bojem o wartości, co czystą grą polityczną. Nie odmawiając jego stronom ideowego zaangażowania, należy bowiem dostrzec, że za tą wojną stoją partyjne interesy. Przecież liderzy lewicy muszą rozumieć, że bez względu na to, czy ustawa depenalizująca pomoc w aborcji zostanie przegłosowana w parlamencie czy też nie, to i tak nie wejdzie w życie, bo zablokuje ją prezydent. Dlaczego zatem ponownie wracają do sprawy? Bo oczekują sondażowych zysków. I nie można mieć do nich o to pretensje – są wszak politykami, a nie działaczami społecznymi.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Dlaczego trzeba bić na alarm
Opinie polityczno - społeczne
Jan Nowina-Witkowski: Reset sceny politycznej po upadku PiS to szansa dla polskiej prawicy
Opinie polityczno - społeczne
Jan Skoumal: Sezon na Polę Matysiak w sejmowym lesie
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Debata wiceprezydencka w USA daje nadzieję na powrót dobrych obyczajów politycznych
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Dlaczego Polska nie chce ekshumacji na Wołyniu?