Piotr Górski: Kardynał Stefan Wyszyński – taki prymas zdarza się raz na 1000 lat

Trzeba spojrzeć na kardynała Stefana Wyszyńskiego jak na człowieka i zanurzyć się w doświadczeniu jego życia i wiary. A jest ku temu doskonała okazja. Równo 100 lat temu, 3 sierpnia 1924 r., w dniu urodzin i imienin otrzymał święcenia kapłańskie, a 5 sierpnia odprawił na Jasnej Górze swoją pierwszą mszę świętą.

Publikacja: 05.08.2024 04:30

Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński

Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński

Foto: PAP/Tomasz Abramowicz

Żyjemy w czasach konfliktów, fake newsów i mediów społecznościowych, gdzie w w imię wolności słowa można oczernić każdego. A w imię tak zwanej „prawdy historycznej” można niszczyć wszystkie autorytety, kiedy nowe nie tak łatwo pojawiają się w obiegu społecznym. Dla młodych ludzi większym autorytetem jest tiktoker czy jednosezonowa piosenkarka niż profesor filozofii.

Dlatego tak ważne wydaje się poszukiwanie autorytetów ponadczasowych. Polaków, którzy mają, jak obchodzący 90. urodziny ksiądz Adam Boniecki, lub mieli nam coś ważnego do powiedzenia i przekazania, mimo że odeszli od nas wiele lat temu.

Kardynał Stefan Wyszyński – taki prymas to wielki dar

Niewątpliwie jednym z najwybitniejszych Polaków był prymas tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński. Historycy i osoby pamiętające prymasa często są pytane, czemu o kardynale Wyszyńskim mówi się Prymas Tysiąclecia. Większość odpowiedzi brzmi: chodzi o to, że przeprowadził Polskę przez rocznicę tysiąclecia chrztu Polski. Całkiem inną odpowiedź dał Jan Paweł II: „Bo taki Prymas zdarza się raz na tysiąc lat”. W jego nauczaniu, kazaniach i pismach znaleźć można bowiem wiele zdań, które, choć napisane wiele lat temu, wydają się często bardziej aktualne niż wtedy, gdy je pisał i wypowiadał. Te ponadczasowe prawdy powinny być dla nas, Polaków, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy też nie, drogowskazami pomagającymi kierować swoim życiem i sprawami Polski. Jego spuścizna znacznie wykracza poza ramy Kościoła, chociaż bez Kościoła nie sposób zrozumieć czasów, w jakich przyszło mu żyć.

Czytając teksty prymasa, zastanawiam się, czy myśmy czasem nie przegapili, nie pominęli jego mądrości, a przy tym jego mocy i świętości? Dlatego tym bardziej warto do niektórych z nich wracać. Był mężem stanu, duchowym przywódcą Kościoła i narodu w czasach komunizmu, wielkim autorytetem moralnym. Jednak o jego wielkości nie przesądzają funkcje i godności urzędowe, a niewzruszona wiara, mądrość i serce.

Prymas Tysiąclecia – nie pomnik, ale człowiek skromny i o wielkim sercu

Niemniej uważano, że jest zbyt pomnikowy, nazywano go księciem Kościoła, a jednak jego obraz jawiący się z opowieści ludzi, którzy się z nim zetknęli, jest całkiem inny. Ciepły, ujmujący, skromny, troszczący się nie tylko o świat i Polskę, ale i o każdego człowieka z osobna  nawet wroga. Trzeba spojrzeć na niego jak na człowieka i zanurzyć się w doświadczeniu jego życia i wiary. A jest ku temu doskonała okazja. Równo 100 lat temu, 3 sierpnia 1924 r., w dniu urodzin i imienin otrzymał święcenia kapłańskie, a 5 sierpnia odprawił na Jasnej Górze swoją pierwszą mszę świętą.

Stefan Wyszyński był wyświęcany sam po pierwsze z powodu choroby, a po drugie ze względu na brak wieku kanonicznego. Miał dopiero 23 lata. Na jeden brakujący rok otrzymał dyspensę, ale musiał poczekać do dnia urodzin. Często wracał myślami do tego dnia. Tak wspominał tę przedziwną uroczystość: 

„Święcenia kapłańskie otrzymałem w kaplicy Matki Bożej w bazylice katedralnej włocławskiej w roku 1924. Byłem święcony sam – 3 sierpnia. Moi koledzy otrzymali święcenia 29 czerwca, a ja w tym dniu poszedłem do szpitala. Była to jednak szczęśliwa okoliczność, gdyż dzięki temu mogłem otrzymać święcenia w kaplicy Matki Bożej. Gdy przyszedłem do katedry, stary zakrystian, pan Radomski, powiedział do mnie: Proszę księdza, z takim zdrowiem to chyba raczej trzeba iść na cmentarz, a nie do święceń”. Mimo to służył Polsce i Kościołowi jeszcze kilkadziesiąt lat. 

Podstawowa wartość – miłość do ojczyzny

Jeśli szukalibyśmy kilku uniwersalnych drogowskazów wynikających z ponadczasowego nauczania prymasa Wyszyńskiego, to jednym z ważniejszych jest bez wątpienia miłość do ojczyzny. „Sztuką jest umierać dla ojczyzny, ale największą sztuką jest dobrze żyć dla niej”, mówił, a kiedy indziej dodawał: „Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi”.

Czytaj więcej

Aresztowanie Prymasa Polski. W środku nocy na Miodowej zapalono wszystkie światła

Niezwykle ciekawym wątkiem jego nauczania było też to, że według niego wszelkie zmiany w Polsce zawsze powinny zaczynać się od pojedynczego człowieka: „Każdy, kto chce władać państwem, narodem, Kościołem czy rodziną musi naprzód nauczyć się władać sobą”.

Źródła współczesnych kryzysów – brak troski o bliźniego

Kiedy indziej mówił o tym jeszcze tak: „Nie wierzcie w to, że zagadnienie kryzysu współczesnego świata polega na kryzysie kultury, ekonomii i ustroju politycznego, takiego czy innego. Nieprawda, to są wszystko śmiecie i liście jesienne, które spadają z drzew; wichry je rozniosą po polach i śmietniskach. To są małe problemy! Współczesny problem i kulminacyjny punkt kryzysu światowego leży tu, gdzie spotykają się usta człowieka, który chce służyć swemu bratu, z jego stopami. Kto umie i chce to zrobić, ten zwycięża i kreśli plany rozwojowe ludzkości na przyszłość”.

Często patrząc na spory, jakie codziennie toczymy, brakuje nam słów, które swoją prostotą mogą otworzyć drzwi, które wciąż są przecież otwarte, ale my już tego nie dostrzegamy. Zastanawiałem się na przykład, co by powiedział nam dzisiaj prymas w środku debaty o krzyżach w przestrzeni publicznej, o migrantach, wojnie w Ukrainie czy Strefie Gazy. Znalazłem takie słowa:

„Ja, biskup Stolicy, jakże boleśnie przeżywam wszelkie »widowiska nienawiści« – bo inaczej nazwać tego nie mogę. Cóż mi pozostaje? Chyba Wam przypomnieć, Najmilsze Dzieci, abyście wybronili własne serca, myśli i uczucia przeciwko nienawiści i kłamstwu, mając odwagę bronić swego prawa do prawdy, miłości, szacunku wzajemnego i sprawiedliwości, do jedności Chrystusowej i pokoju Bożego! (…) Tylko to nas uratuje! Nic innego nie da nam ratunku (…) w naszej Ojczyźnie (…).

Gdybym zdołał to uczynić, jak pragnę tego sercem, to upadłbym w tej chwili na kolana przed wszystkimi znieważonymi w naszej Ojczyźnie i prosiłbym: bracie, odpuść!… odpuść, bo nie wiedzą, co czynią! Bo jeszcze nie rozumieją prawa miłości. A my chcemy się rządzić prawem miłości! Ogłosiłem wam Społeczną Krucjatę Miłości. Powiedziałem z tej ambony: pragnąłbym, aby Stolica stała się »miastem pięknej miłości« dla całej Polski, bo tylko to gwarantuje pokój, prawdę i wolność”.

Czytaj więcej

Spór o Jana Pawła II. Od poważnych pytań do kundlizmu

Albo: „Gdy dowiadujemy się o ćwiczeniach wojskowych, wielkich przemarszach czy ogromnych flotyllach powietrznych, które straszą po nocach wspomnieniem, powtarzamy sobie: a jednak ponad to wszystko – większa jest miłość. Bez miłości ten wielki, przepotężny świat staje się martwą mową, straszliwą i przerażającą. Cała ziemia zamienia się na zbrojownię, na wielkie pole pełne kłamstwa i groźby. Może się ludzkość udusić w tej nadprodukcji nienawiści i wzajemnego wygrażania sobie. W duszy zmęczonego świata nie przybywa ani jedna iskierka nadziei. Ponad świat mobilizujący nową mękę i nową groźbę, ponad to wszystko – większa jest miłość”.

Najgorsze zagrożenie – indywidualizm

Fakt, że człowiek jest najważniejszą na świecie istotą, nie oznacza, że ma prawo do egoizmu, do myślenia wyłącznie o sobie. Ksiądz prymas przestrzegał też przed bardzo groźnym błędem indywidualizmu. „W rozumowaniu ludzi ubiegłego [XIX] wieku zrodził się niebezpieczny błąd. Zwie się on z łaciny indywidualizmem. Ludzie błędem tym zarażeni są zdania, że człowiek posiada najwyższe prawa w świecie; a tym prawom człowieka musi być poddana zarówno rodzina, jak naród, państwo, a nawet religia. Wszystko to ma służyć człowiekowi – jego szczęściu. Jeżeli więc na drodze do szczęścia człowieka stają prawa czy nakazy społeczne, muszą one ustąpić przed prawem człowieka. Wskutek takiego myślenia człowiek odrzucił wszystkie niemal obowiązki wobec innych, takie zwłaszcza, które wiązałyby mu ręce w drodze do jego szczęścia”.

To Prymas Tysiąclecia powiedział, że wybaczenie jest darowaniem sobie klucza do własnej wolności, a także, że czas jest wart tyle, ile w nim miłości. „Mamy obowiązek moralny wnikać w potrzeby ludzi, którzy są koło nas, zgadywać je i przewidywać. Nie czekać, aż o nich nam powiedzą, lecz niejako uprzedzać je. Nie stwarzajmy sytuacji trudnej dla człowieka, który jest w potrzebie, nie umie sam jej zaspokoić i zaradzić, a nie śmie nam o niej powiedzieć.

Pomagajcie w każdy sposób dla Was dostępny! Pomagajcie sercem, miłością, usłużnością, dobrym czynem, słowem, uśmiechem, radą, pociechą, życzliwym spojrzeniem. Pomagajcie pracą rąk waszych, pomagajcie kromką chleba, kawałkiem odzienia, użyczeniem dachu nad głową, podaniem lekarstwa, itd. Nieraz żyje obok Was w tej samej kamienicy człowiek biedny, samotny, na skraju ostatecznej nędzy. Nikt o nim nie myśli, nikt mu nie pomaga, chociaż otoczony jest ludźmi dobrze się mającymi i… praktykującymi katolikami. Nie czekajcie na innych – Wy im pomóżcie”.

Ostrzegał przy tym: „Obyśmy w poszukiwaniu sprawiedliwości nie spodleli. A można spodleć przez dochodzenie swego za wszelką cenę”. „Strzeżcie się, Najmilsi Moi Synowie, jednego uczucia – nienawiści do tych, którzy będą Was prześladować. My przecież zwyciężamy przez miłość, a nie przez nienawiść”.

Polityków nie zmienimy, musimy zacząć od siebie samych

A kiedy mamy już dosyć walki polityków z politykami, obietnic bez pokrycia, sięgnijmy po te słowa: „Zmieniają się ludzie i hasła – nie ustaje zło. Nazwy są bez znaczenia. Czy to będzie monarchia, czy rzeczpospolita, czy demokracja, ustrój kapitalistyczny czy chrześcijański – jeśli będą rządzone przez starych ludzi bez sumienia, bez zasad moralnych – będzie to nadużywanie szyldów, nazw, którymi osłaniać się będzie swoją nędzę. Ludzie łatwo poznają się na farbowanych lisach”.

Przydałyby się dzisiaj polskiemu Kościołowi taki autorytet. Taka osobowość

„Nie trzeba oglądać się na innych, na tych lub owych, może na polityków, żądając od nich, aby się odmienili. Każdy musi zacząć od siebie, abyśmy prawdziwie się odmienili. A wtedy, gdy wszyscy będziemy się odradzać, i politycy będą musieli się odmienić, czy będą chcieli, czy nie. Nie idzie bowiem w tej chwili w Ojczyźnie naszej tylko o zmianę instytucji społecznej, nie idzie też o wymianę ludzi, ale idzie przede wszystkim o odnowienie się człowieka. Idzie o to, aby człowiek był nowy, aby nastało »nowych ludzi plemię«. Bo jeżeli człowiek się nie odmieni, to najbardziej zasobny ustrój, najbardziej bogate państwo nie ostoi się, będzie rozkradzione i zginie. Cóż bowiem z tego – powiem może trywialnie – że krążąca butelka spirytusu przejdzie z rąk jednych pijaków do rąk innych pijaków! Powiem jeszcze bardziej drastycznie, że klucz od kasy państwowej przejdzie z rąk jednych złodziei w ręce drugich złodziei?! Przecież chyba nie o to idzie, żeby wszyscy złodzieje mieli dostęp do kasy i wszyscy pijacy do wódki, tylko żeby sumienie wszystkich się obudziło, żebyśmy zrozumieli naszą odpowiedzialność za Naród, który Bóg wskrzesza”.

Kardynał Stefan Wyszyński i jego aktualna do dziś myśl

Nie ma praktycznie w naszej codzienności tematu, o którym nie mówiłby prymas Wyszyński. Już w latach 60. ostrzegał przed rosnącą falą alkoholizmu, narkomanii, pornografii. Przestrzegał też przed myśleniem o własnej przyjemności. Naprawdę warto sięgać do tego, co nam zostawił. Nie trzeba wyważać drzwi, które zostawił nam otwarte w swojej bibliotece. Trzeba tylko chcieć przez nie przejść.

W orędziu do Polaków w dniu śmierci Prymasa Tysiąclecia, 28 maja 1981 roku, Ojciec Święty Jan Paweł II napisał:

„Szczególnym przedmiotem (…) medytacji uczyńcie postać niezapomnianego Prymasa, śp. kardynała Stefana Wyszyńskiego, jego osobę, jego naukę, jego rolę w jakże trudnym okresie naszej historii. To wszystko uczyńcie przedmiotem medytacji i podejmijcie to wielkie i trudne dzieło, dziedzictwo przeszło tysiącletniej historii, na którym on, Kardynał Stefan, Prymas Polski, dobry pasterz, wycisnął trwałe, niezatarte piętno. Niech dzieło to podejmą z największą odpowiedzialnością pasterze Kościoła, niech podejmie je duchowieństwo, kapłani, rodziny zakonne, wierni każdego wieku i każdego zawodu. Niech podejmą je młodzi. Niech podejmie je cały Kościół i cały naród. Każdy na swój sposób, tak jak Bóg i własne sumienie mu wskazuje. Podejmijcie i prowadźcie je ku przyszłości”.

Nic dodać, nic ująć. Przydałyby się dzisiaj polskiemu Kościołowi takie autorytety. Takie osobowości. A przede wszystkim tak mądre i ważne słowa, jakie wypowiadał Wyszyński.

Żyjemy w czasach konfliktów, fake newsów i mediów społecznościowych, gdzie w w imię wolności słowa można oczernić każdego. A w imię tak zwanej „prawdy historycznej” można niszczyć wszystkie autorytety, kiedy nowe nie tak łatwo pojawiają się w obiegu społecznym. Dla młodych ludzi większym autorytetem jest tiktoker czy jednosezonowa piosenkarka niż profesor filozofii.

Dlatego tak ważne wydaje się poszukiwanie autorytetów ponadczasowych. Polaków, którzy mają, jak obchodzący 90. urodziny ksiądz Adam Boniecki, lub mieli nam coś ważnego do powiedzenia i przekazania, mimo że odeszli od nas wiele lat temu.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę