Żyjemy w czasach konfliktów, fake newsów i mediów społecznościowych, gdzie w w imię wolności słowa można oczernić każdego. A w imię tak zwanej „prawdy historycznej” można niszczyć wszystkie autorytety, kiedy nowe nie tak łatwo pojawiają się w obiegu społecznym. Dla młodych ludzi większym autorytetem jest tiktoker czy jednosezonowa piosenkarka niż profesor filozofii.
Dlatego tak ważne wydaje się poszukiwanie autorytetów ponadczasowych. Polaków, którzy mają, jak obchodzący 90. urodziny ksiądz Adam Boniecki, lub mieli nam coś ważnego do powiedzenia i przekazania, mimo że odeszli od nas wiele lat temu.
Kardynał Stefan Wyszyński – taki prymas to wielki dar
Niewątpliwie jednym z najwybitniejszych Polaków był prymas tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński. Historycy i osoby pamiętające prymasa często są pytane, czemu o kardynale Wyszyńskim mówi się Prymas Tysiąclecia. Większość odpowiedzi brzmi: chodzi o to, że przeprowadził Polskę przez rocznicę tysiąclecia chrztu Polski. Całkiem inną odpowiedź dał Jan Paweł II: „Bo taki Prymas zdarza się raz na tysiąc lat”. W jego nauczaniu, kazaniach i pismach znaleźć można bowiem wiele zdań, które, choć napisane wiele lat temu, wydają się często bardziej aktualne niż wtedy, gdy je pisał i wypowiadał. Te ponadczasowe prawdy powinny być dla nas, Polaków, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy też nie, drogowskazami pomagającymi kierować swoim życiem i sprawami Polski. Jego spuścizna znacznie wykracza poza ramy Kościoła, chociaż bez Kościoła nie sposób zrozumieć czasów, w jakich przyszło mu żyć.
Czytając teksty prymasa, zastanawiam się, czy myśmy czasem nie przegapili, nie pominęli jego mądrości, a przy tym jego mocy i świętości? Dlatego tym bardziej warto do niektórych z nich wracać. Był mężem stanu, duchowym przywódcą Kościoła i narodu w czasach komunizmu, wielkim autorytetem moralnym. Jednak o jego wielkości nie przesądzają funkcje i godności urzędowe, a niewzruszona wiara, mądrość i serce.
Prymas Tysiąclecia – nie pomnik, ale człowiek skromny i o wielkim sercu
Niemniej uważano, że jest zbyt pomnikowy, nazywano go księciem Kościoła, a jednak jego obraz jawiący się z opowieści ludzi, którzy się z nim zetknęli, jest całkiem inny. Ciepły, ujmujący, skromny, troszczący się nie tylko o świat i Polskę, ale i o każdego człowieka z osobna – nawet wroga. Trzeba spojrzeć na niego jak na człowieka i zanurzyć się w doświadczeniu jego życia i wiary. A jest ku temu doskonała okazja. Równo 100 lat temu, 3 sierpnia 1924 r., w dniu urodzin i imienin otrzymał święcenia kapłańskie, a 5 sierpnia odprawił na Jasnej Górze swoją pierwszą mszę świętą.