Bywają exposé ministrów spraw zagranicznych całkowicie bezosobowe. A bywają takie, na których osoba wygłaszającego wywiera niezaprzeczalne piętno. Dobre lub złe. Kwietniowe wystąpienie Radosława Sikorskiego było z pewnością jego autorskim exposé, tym ważniejszym, że sygnalizującym kierunek polityki zagranicznej obecnego rządu, i to w czasie dla świata wyjątkowym. Pokazywało również stosunek do oponentów. Nie chodzi jedynie o PiS, a może nawet nie przede wszystkim o największą partię opozycyjną, ale po prostu o tych, którzy mają problem z opisanym przez szefa MSZ kierunkiem, szczególnie w kwestii Unii Europejskiej.
Exposé Radosława Sikorskiego: momentami demagogiczne, momentami trzeźwe i rozsądne
Było to przede wszystkim wystąpienie nie dyplomaty, lecz polityka, momentami agresywnego wobec opozycji. Cała pierwsza część exposé została poświęcona wytykaniu błędów poprzedników w tonie momentami zwyczajnie demagogicznym. Nawet jeśli częściowo można by się z ministrem Radosławem Sikorskim w ocenach zgodzić, to było to zachowanie nieprofesjonalne, a nawet dla państwa szkodliwe. Takie ustawienie wątków pokazuje bowiem – nie tylko obserwatorom krajowym, ale także zagranicznym – że nasza polityka zagraniczna jest funkcją wewnętrznych sporów, a więc można na nią oddziaływać poprzez wpływanie na nasze domowe kłótnie. To oczywiście dotyczy obu stron tego sporu, ale to jednak Radosław Sikorski jest obecnie sternikiem tejże polityki. W tym kontekście groteskowo brzmiało wezwanie, abyśmy nie pozwolili rozgrywać się Kremlowi.
Czytaj więcej
Wystąpienie ministra Radosława Sikorskiego w Sejmie to był bardzo ciekawy, niekiedy błyskotliwy wykład o nowej polityce zagranicznej. Osłabiony wątkami partyjnych rozliczeń.
Było kilka stwierdzeń trzeźwych i rozsądnych, jak choćby podkreślenie, że wobec sporu amerykańsko-chińskiego Polska nie chce być stawiana przed wyborem pomiędzy gwarantem swojego bezpieczeństwa a ważnym partnerem handlowym. Podobnie rozsądna była zapowiedź kontynuacji współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej „wyłącznie w tych obszarach, w których interesy państw członkowskich pozostają zbieżne”. W V4 są Węgry i Słowacja, czyli kraje, z którymi obecny rząd fundamentalnie nie zgadza się w kwestii polityki wobec Rosji i Ukrainy – dobrze jednak, że nie oznacza to „godnościowego” zrywania współpracy w każdej sprawie.
Radosław Sikorski powinien Jarosława i Lecha Kaczyńskich chwalić, a nie ganić
Najważniejszym jednak wątkiem wystąpienia był stosunek obecnej władzy do Unii Europejskiej na tle stosunku władzy poprzedniej. Ten kontrast jest w znacznej mierze sztucznym tworem retorycznym – co do czynów bowiem, działania premiera Mateusza Morawieckiego nie różniły się szczególnie od linii euroentuzjastów.