Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza

Koalicja Obywatelska wygrała w miastach, ale przed wyborami europejskimi ma o czym myśleć. Dlaczego w II turze do urn poszli tylko bardzo zdecydowani wyborcy?

Publikacja: 23.04.2024 04:30

Michał Szułdrzyński: Gorzka pigułka wyborcza

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Kandydaci popierani przez Platformę wzięli wszystkie najważniejsze miasta. Oczywiście sytuacja w każdym z nich jest inna. W Radomiu startował urzędujący prezydent z Koalicji Obywatelskiej. W Kielcach dotychczasowy prezydent z Platformy nie startował, wygrała kandydatka z PO. We Wrocławiu i Rzeszowie Platforma się zastanawiała, czy nie wystawić własnych kandydatów, ale ostatecznie poparła Jacka Sutryka i Konrada Fijołka. W Krakowie wystawiła posła Miszalskiego.

Kandydaci PO wygrywali nie tylko z działaczami PiS

To oznacza, że w dużych miastach kandydaci wspierani przez partię Donalda Tuska wygrywali nie tylko z kandydatami PiS, ale – jak w Krakowie i Wrocławiu – także z niezależnymi działaczami kojarzonymi raczej z obozem anty-PiS (we Wrocławiu startowała kandydatka Polski 2050, w Krakowie – kandydat niezależny z poparciem ruchów miejskich i partii Razem). Miasta te są więc nie tyle bastionami koalicji 15 października, ile wprost PO. Dla Polski 2050, Nowej Lewicy i Razem to dość gorzka pigułka.

Czytaj więcej

II tura wyborów samorządowych. KO wygrywa, ale przed wyborami do PE ma o czym myśleć

Wszystkie wymienione partie muszą się więc poważnie zastanowić, nim zamkną listy do Parlamentu Europejskiego, na których ich politycy będą konkurować z kandydatami KO. Okręgi do PE są bardzo duże i składają się nie tylko z dużych miast – i właśnie te puzzle będą musieli wziąć pod uwagę koalicjanci Platformy, nim podejmą walkę przed wyborami 9 czerwca.

Do wyborów poszli tylko bardzo zdecydowani wyborcy

Ale zarówno koalicjanci PO, jak i sama partia Donalda Tuska, podobnie jak PiS i Konfederacja, będą musiały wziąć pod uwagę jeszcze jeden ważny czynnik: spadającą mobilizację. Frekwencja wynosząca niewiele ponad 44 proc. w drugiej turze oznacza, że do wyborów poszli tylko bardzo zdecydowani wyborcy. Ci wahający się, umiarkowani pozostali w domu, nie widzieli powodu, by iść do komisji wyborczej. Można kilka punktów procentowych frekwencji zrzucić na karb przeraźliwego zimna i ulew, które przechodziły nad Polską. Ale mimo to wszystkie partie muszą się zastanowić, jak 9 czerwca zmobilizować swoich wyborców.

Można kilka punktów procentowych frekwencji zrzucić na karb przeraźliwego zimna i ulew, które przechodziły nad Polską. Ale mimo to wszystkie partie muszą się zastanowić, jak 9 czerwca zmobilizować swoich wyborców

Starcie europarlamentarne będzie bowiem ostatnim sprawdzianem przed wyborami prezydenckimi, które na kilka kolejnych lat ustalą układ wpływów w polskiej polityce. Ciężko będzie wyborców przekonać, by poszli głosować za rok, jeśli w tym roku nie widzą powodu, by zweryfikować poparcie dla partii politycznych przy urnach. Choć oczywiście każdy z typów elekcji rządzi się swoimi prawami.

Kandydaci popierani przez Platformę wzięli wszystkie najważniejsze miasta. Oczywiście sytuacja w każdym z nich jest inna. W Radomiu startował urzędujący prezydent z Koalicji Obywatelskiej. W Kielcach dotychczasowy prezydent z Platformy nie startował, wygrała kandydatka z PO. We Wrocławiu i Rzeszowie Platforma się zastanawiała, czy nie wystawić własnych kandydatów, ale ostatecznie poparła Jacka Sutryka i Konrada Fijołka. W Krakowie wystawiła posła Miszalskiego.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę