Zasada dobrej wiary jest podstawą prawa od czasów rzymskich. Kodeks cywilny uzależnia skuteczność czynności prawnej od dobrej wiary zainteresowanych. Najcięższych prób doznaje ona w procesach o własność jakiejś nieruchomości, działki czy mieszkania. Wokandy sądowe roją się od prób podstępnego zawłaszczenia przez rzekome zasiedzenie, sfałszowane akty własności albo takież pełnomocnictwo przedwojennego właściciela, który w chwili jego podpisania miał liczyć 130 lat.

Zła wiara w prawie międzynarodowym

Nie zawsze oszust zostaje złapany za rękę przez dowód fałszerstwa albo karygodnego niedbalstwa, więc na aferach reprywatyzacyjnych w Warszawie albo Krakowie utuczył się niejeden rekin złej wiary. Nie inaczej w prawie międzynarodowym: traktat monachijski zawarty przez ówczesne mocarstwa z Hitlerem w 1938 r. bez liczenia się ze zdaniem poddanej rozbiorowi Czechosłowacji przestał obowiązywać dopiero z chwilą upadku nazistowskiej Rzeszy, ale nikt nie wynagrodził dokonanego zła. Podobnie z paktem Ribbentrop–Mołotow albo z wcieleniem przez Rosję okupowanej części Ukrainy. W prawie międzynarodowym zła wiara wyposażona w siłę militarną jest jawna i bezczelna; o racjach decyduje przelana krew, ten smar historii. „Czego prawo nie zakazuje, tego wstyd zabrania” – napisał prawie 2000 lat temu Seneka, ale kto się dziś wstydzi, gdy chodzi o władzę albo pieniądze?

Betonowanie TVP, Prokuratury Krajowej i KRS

A w stanowieniu prawa? Kodeksy i konstytucje milczą, bo to sprawy trudne do jakiejkolwiek oceny. Ale jednak pojęcie dobrej i złej wiary wciąż obecne jest w duchu praw, choć niemożliwe do ujęcia w paragrafy. Czyż nie eksplozją złej wiary było obudowanie przez PiS ustawami mediów publicznych tak, by uczynić z nich propagandową tubę? Albo tuż przed spodziewaną klęską wyborczą uczynienie prokuratora krajowego i innych mianowańców ministra Ziobry nieusuwalnymi? A zmiana sposobu powoływania Krajowej Rady Sądownictwa, aby aż do zakończenia swej kadencji była narzędziem partii? Warto przypomnieć, że powoływanie jej sejmową większością jednego tylko głosu jest ewenementem wśród demokracji, bo jeśli podobne organy wybiera parlament (częściej kreują je sami sędziowie), to większością wymuszającą kompromis stron.

Co z tym zrobić? Mądrzejsze niż moja głowy będą się tym zajmować. To prawda, że prawo jest prawem. Ale czy zawsze stanowione w dobrej wierze?