Co prawda Andrzej Duda mieszka na stałe w Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu, a nie Belwederze, i tam skrywa się przed demonstrantami, a także ukrywa prawomocnym wyrokiem skazanych przestępców, których z sobie tylko wiadomych powodów nazywa więźniami politycznymi, tam przytula ich jak siostra zakonna dzieciątka w sierocińcu – niemniej, nie znajduję lepszego porównania per analogiam, do znanej powieści Gastona Leroux z początków XX wieku – „Le Fantôme de l’Opéra” („Upiór w operze”), wielokrotnie inscenizowanej i ekranizowanej.
Czytaj więcej
Czy próbuje korygować fundamenty polskiej polityki zagranicznej, czy to pogubienie albo przejściowe zaćmienie umysłu? Nie wiem.
Eryk (bohater powieści) to iluzjonista jak nasz pan prezydent. I tylko nie pasuje tutaj oszpecenie Eryka oraz nad wyraz wysoki poziom jego inteligencji, bo bez wątpienie głowa państwa polskiego to przystojniak. Na tym zakończę porównania.
Co z pamięcią, Panie Prezydencie?
Po co mam się wymądrzać, narzucać czytelnikom swoją traumę i ponurą refleksję. Co prawda towarzyszy mu dwudziestu sześciu doradców, dziennikarze donoszą, że co rusz dobiera sobie nowych, lecz cóż… albo lepiej –cus… Od chwili, gdy zasiadł na prezydenckim stolcu, demoluje konstytucję, sprzeniewierza się złożonej przysiędze, że będzie jej obrońcą, daje cyniczny przykład nieposzanowania prawa. Jak inaczej nazwać negowanie prawomocnych wyroków sądu, które nazywa „politycznymi”, podważając w społeczeństwie szacunek dla sądownictwa i prawa. W dodatku oświadcza publicznie, że dopóki dwa łotry na powrót nie zasiądą w ławach poselskich, będzie wszystkie ustawy rządu odsyłać do Trybunału Konstytucyjnego – co ja wypisuję! – do kuchni magister Przyłębskiej.