Nie ma dobrego czasu w ostatnich tygodniach prezydent Andrzej Duda. Co ruch, to kontrowersja. Co krok, to zderzenie ze słupem. Głowa państwa wykłóca się o ważność aktu ułaskawienia z 2015 r., by kilka dni później ułaskawiać raz jeszcze. Daje przez to znak, że panowie Kamiński i Wąsik byli skazani, by potem ściskać się z nimi czule przed kamerami i upierać, że nie stracili mandatu. W środę Andrzej Duda kieruje (po wcześniejszym podpisaniu) budżet do TK i deklaruje, że będzie to czynił wobec kolejnych ustaw, by potem zaprosić rząd z premierem Tuskiem na posiedzenie Rady Gabinetowej. Jaki ma sens ten gest? Czy to groźba, czy podanie ręki? Nie wiadomo. W ogóle nie wiadomo, co się dzieje z Andrzejem Dudą, ale gubi się w sposób coraz bardziej kuriozalny.
Andrzej Duda u Stanowskiego i Mazurka
Jego wypowiedź dla Kanału Zero sięga szczytów w tym przedziwnym pogubieniu. Zapytany przez dziennikarzy o przyszłość Ukrainy i wojny wywołanej przez Rosję mówi: „Nie wiem tego, czy [Ukraina] odzyska Krym. Krym jest szczególny również ze względów historycznych, ponieważ w istocie, jeżeli popatrzymy historycznie, to przez więcej czasu był w gestii Rosji”. Uszy przecierałem ze zdziwienia. Co Andrzej Duda rozumie przez „więcej czasu”, nie mam pojęcia, ale myślę, że pedagog, który uczył przyszłego prezydenta historii, właśnie chowa się pod stół ze wstydu. Bo to przecież wiedza na poziomie liceum, że Rosja podbiła Krym w końcu XVIII wieku.
Czytaj więcej
„Napaść rosyjska na Ukrainę i okupacja międzynarodowo uznanych terytoriów Ukrainy, w tym Krymu, to zbrodnia” — stwierdził prezydent Andrzej Duda, nawiązując do swoich słów z piątkowego wywiadu, w którym został zapytany o szanse Kijowa na odzyskanie okupowanego półwyspu.
Czy Krym to Rosja?
Krym, podobnie zresztą jak Polska, był ofiarą ekspansjonizmu Katarzyny Wielkiej, która jednostronnie ogłosiła przyłączenie Chanatu Krymskiego do Rosji w 1783 r. Był to efekt wygranej wojny z Turcją i brutalnej ingerencji Rosjan w wewnętrzną politykę tatarskiego państwa. Ważna jest kwestia etniczna. Ludność Krymu przez długie stulecia stanowili Tatarzy. Bezwzględnie tępieni i wynarodowiani przez Moskwę po dziś dzień. Rosjanie są tam ludnością napływową. Typowymi kolonizatorami, by postawić kropkę nad „i”. A moskiewskie pretensje do Krymu mają dokładnie takie samo podłoże jak przekonanie, że ziemie dawnej Rzeczypospolitej to także „moskiewska strefa wpływu”.
Czy Andrzej Duda nie zna historii?
To, że tego nie wie, nie rozumie prezydent mojego kraju, to przynajmniej dziwi. Ale przeraża coś dużo gorszego. Oto prezydent Duda w swoich słowach podważył fundament polskiej polityki zagranicznej, jaką jest spójny przekaz, że tereny zawłaszczone Ukrainie przez armię Putina są okupowane przez Rosję. I Polska wspiera wysiłek Kijowa, by je odzyskać. Podobnie jak wspiera niepodległe, demokratyczne państwo ukraińskie. To dogmat, którego w żaden sposób nie można kwestionować.