Przerywanie ciąży to najważniejsza sprawa do załatwienia. Taki wniosek należałoby wysnuć, gdyby na poważnie brać medialne dyskusje wokół polityki. O nic bowiem ostatnio nie spieramy się w naszym kraju tak zajadle i sekciarsko, jak o aborcję właśnie. Obie strony zamieniły ten trudny temat w arbitralny miernik „fajności” i „naszości”. Dla jednych pomyślnym zdaniem testu będzie bezwarunkowe poparcie dla pełnej legalizacji aborcji do 12. tygodnia (albo i później?), dla drugich zaś – pochwalenie obecnie obowiązującego stanu prawnego.
Czy Donald Tusk i Katarzyna Lubnauer to lewica?
Poruszenie wywołał poseł Lewicy Łukasz Litewka, który zadeklarował, że jest zwolennikiem kompromisu aborcyjnego (takich ostatnio pojawiło się mnóstwo). Oczywiście z miejsca wyklęto go z lewicy, bo przecież każdy, kto uważa się za przedstawiciela tej formacji ideowej, musi automatycznie podpisywać się pod legalizacją aborcji. Takie postawienie sprawy jest o tyle nietrafione, że dystynktywną cechą lewicy wcale nie jest stosunek do przerywania ciąży. Nie tylko dlatego, że to idea znacznie szersza – dostęp do aborcji jest postulatem z gruntu liberalnym, który podziela też lewica. Czy ktoś przytomny nazwałby człowiekiem lewicy Katarzynę Lubnauer? Albo Donalda Tuska?
Poseł Litewka ostatecznie złożył podpis pod proabrocyjnym projektem Lewicy. Czy mu kazano? Trudno wyrokować. Być może przesądziła presja ze strony „komentariatu”, ale tak czy inaczej nie jest to dobry znak. Szczególnie że wbrew temu, co twierdzą zwolennicy legalizacji aborcji, przerywanie ciąży może być dla kogoś kwestią sumienia, a nie zaś jedynie akceptacją dla zabiegu medycznego.
Czytaj więcej
Ciągła zmiana na trzecim miejscu pokazuje nam, że część ludzi testuje co kadencję nowe rozwiązania. Nie są zwolennikami modelu dwupartyjnego PO–PiS, głosują zatem na tego trzeciego - mówi Bartosz Rydliński, politolog z UKSW, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego.
Powiedzmy sobie wprost: aborcja to temat zastępczy. Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tyle cennego czasu odbiorców przeznacza się – by nie rzec marnuje – na tę bezprzedmiotową dyskusję. Mamy gigantyczny kryzys mieszkaniowy, gnijące usługi publiczne, a dziennikarze zajmują się wiwisekcją klubów nowej większości pod kątem poparcia dla zmiany ustawy aborcyjnej. Czy naprawdę to najpilniejsza sprawa? Czy ich recepty na wszystkie inne problemy już znamy? Rozumiem, że moralne wzmożenie jest proste jak konstrukcja cepa, toteż taki spór – wyraziście aksjologiczny – prowadzić jest łatwo, ale sprowadza on aborcję do kolejnej bitwy na wojnie cywilizacyjnej. Bo tak jak uważam, że rację ma lewica, mówiąc iż kwestia przerywania ciąży to tak samo światopogląd jak – dajmy na to – stosunek do redystrybucji dóbr, tak styl dyskusji kusi, by wrzucić aborcję do szufladki z napisem „światopogląd” jako synonimem sprawy drugorzędnej (zastępczej właśnie).