Pół wieku temu w Polsce rządzonej przez komunistów metropolita wrocławski napisał, wykazując się niezwykłą odwagą i dalekowzrocznością, list polskich biskupów do ich niemieckich braci w urzędzie. W środku zimnej wojny, w społeczeństwie, które doświadczyło planowego niszczenia Polski i ludobójstwa dokonanego przez Niemców w Auschwitz, Treblince, Sobiborze, kardynał Bolesław Kominek słowami: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie", uczynił pierwszy wielki krok ku pojednaniu polsko-niemieckiemu. Kilka lat później Willy Brandt ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie.
Duchowa siła
Kardynał Kominek zapisał w swych notatkach, jaki powinien być wspólny cel: „Sposób mówienia nie może być nacjonalistyczny, lecz europejski w najgłębszym sensie tego słowa. Europa jest przyszłością, nacjonalizmy są wczorajsze". To pokazuje, jak bardzo Polacy czuli się związani z ideą europejską. O kardynale Kominku w Niemczech zapomniano, w innych krajach pozostał on mało znany. A polski hierarcha zasłużył na to, aby 50 lat po liście pasterskim być postawionym w jednym szeregu z ojcami założycielami Europy: Alcide De Gasperim, Sicco Leendertem Mansholtem, Jeanem Monnetem czy Robertem Schumanem.
My, Niemcy, moglibyśmy w ten sposób pokazać naszym polskim sąsiadom, że wiemy, iż Europa nie potrzebuje niemieckich wzorów, lecz wspólnej woli utrzymania politycznej jedności, tego największego sukcesu w historii naszego kontynentu. Słowa kardynała Kominka są przestrogą, aby nie popadać we „wczorajszy" nacjonalizm. To ostrzeżenie dawno nie było tak ważne jak dzisiaj.
Europejska integracja przechodzi jedną z najtrudniejszych prób w powojennej historii. Mimo to nie sądzę, abyśmy powinni byli wciąż ogłaszać rozpad Unii Europejskiej. Powinniśmy raczej mówić o tym, że Europa potrafi wyjść z tej próby. Jeśli przypomnimy sobie odwagę ojców założycieli Europy, którzy jako przedstawiciele narodów ofiar zaledwie kilka lat po zbrodniach wojny zaprosili naród sprawców do wspólnego stołu cywilizowanych krajów, nie ma naprawdę powodów, aby tracić nadzieję.
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, z jakich źródeł Unia czerpie duchową siłę.