W długich dyskusjach o liczbie list partii opozycyjnych w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych co pewien czas pojawia się perspektywa koalicji semaforowej. Byłby to wariant technicznej listy trzech mniejszych partii: Lewicy (czerwoni), PSL-Koalicji Polskiej (zieloni) i Polski 2050 Szymona Hołowni (żółci). W efekcie opozycja (pomijając Konfederację) poszłaby w dwóch blokach: Koalicja Obywatelska osobno, a reszta – razem.
W rozmowie w „Rzeczy o polityce” posłanka Razem i klubu Lewicy Magdalena Biejat przyznała, że taki plan ma wiele zalet: – Od dłuższego czasu współpracujemy w Sejmie i dobrze się to układa – mówi. Jej zdaniem taki układ wyborczy nie byłby więc niemożliwy. Tym bardziej że gwarantuje wszystkim podmiotom przekroczenie progu 5 proc., a nawet koalicyjnego – 7,5.
Czytaj więcej
Ja sobie w tej chwili nie wyobrażam rządów, w których Partia Razem miałaby być z partiami liberalnymi - mówiła w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską posłanka Lewicy, Magdalena Biejat.
O ile jednak takie rozwiązanie byłoby wygodne dla Razem, które nie pali się do sojuszu z liberalną PO, o tyle reszta Lewicy jest mniej entuzjastyczna. Jeden z posłów Nowej Lewicy przyznaje, że perspektywa semafora pojawiała się w rozmowach, ale to już chyba przeszłość. – Hasło było aktualne, kiedy mieliśmy niższe notowania – mówi. – Ale teraz, kiedy mamy 9–10 proc. albo nawet więcej, stało się mniej atrakcyjne.
Polityk zwraca też uwagę, że do budowania takiej listy nie palą się ludowcy. – Oni dobrze pamiętają, jak telewizja publiczna ich niszczyła w wyborach europejskich za pójście z „tęczowymi” – mówi.