Są takie wydarzenia, które zmieniają wszystko. Przechodzą do historii, bo wyznaczają granicę pomiędzy starym i nowym porządkiem. Takim wydarzeniem jest agresja rosyjska na Ukrainę. Choć wojna nie jest niczym nowym, to od niemal wieku nie mieliśmy do czynienia z takim szeregiem zjawisk na arenie międzynarodowej jak obecnie.
Po pierwsze, wojną, gdzie winny agresji jest jednoznacznie jeden, znacznie większy i silniejszy kraj, będący w absolutnym głównym nurcie polityki międzynarodowej, obecny w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, który jednocześnie brutalnie łamie prawo międzynarodowe i dopuszcza się zbrodni wojennych. Wojna w Ukrainie tak jaskrawo obnaża intencje i metody działania Rosji, że nawet Europie Zachodniej trudno jest udawać, że mamy do czynienia z normalnym, przewidywalnym i wiarygodnym partnerem. Ponadto liderzy Rosji potrafią w sposób zupełnie nieprawdopodobny kłamać, zaprzeczając oczywistym faktom, co znacznie utrudnia inicjację procesu pokojowego.
Nadszedł więc czas zmiany w stosunkach międzynarodowych. Jeśli ona wkrótce nie nastąpi, to niechybnie zaczną zachodzić na Zachodzie procesy racjonalizacji dotychczasowej polityki względem Rosji i zamiast wyciągania wniosków z błędów, będziemy świadkami próby pisania pod Putina nowych, znacznie obniżonych standardów stosunków międzynarodowych.
Czytaj więcej
Donald Tusk rozpoczął serię spotkań poza Warszawą. Jego partia chce ponownie zwrócić uwagę na problemy ludzi, np. takie jak wysokie ceny.
Na naszych oczach zrodziła się bezprecedensowa wspólnota państw, które pomimo znacznego dystansu geograficznego, uznały, że wolność ich społeczeństw będzie zagrożona, jeśli Rosja nie poniesie dotkliwych konsekwencji swojej agresji na Ukrainę. Są bowiem świadome, że inne autorytarne państwa uważnie obserwują i kalkulują, czy warto sięgać w przyszłości po instrument wojny w celu realizacji własnych interesów.