Nie zajmę się tu kwestią, czy Jarosław Kaczyński naprawdę chce doprowadzić do polexitu. Za pewnik uznaję tylko, że zależy mu na poszerzeniu poparcia dla eurosceptycyzmu, gdyż zwiększa to jego pole manewru, i jeżeli jakikolwiek realny ruch polexitowy nastąpi – o ile nastąpi – to dopiero po wyborach 2023 r. Uważam natomiast, że wyrok pseudo-TK jest pułapką zastawioną na Donalda Tuska, w którą Tusk radośnie wkracza.
Problemem Tuska i Platformy w całości jest z jednej strony niedotrzymywanie obietnic, a z drugiej strony ekstremalna kultura przesady, o której mądrze mówi prof. Rafał Chwedoruk. Kultura przesady sprawia, że każde działanie PiS-u jest końcem świata, każdy ruch beznadziejny i głupi, każda deklaracja fałszywa i szkodliwa. Od 500+ miał się zawalić budżet, od obniżenia wieku emerytalnego – rynek pracy, ZUS itp. W przepowiedniach politycznych wiarygodność Platformy i Tuska jest w elektoracie PiS absolutnie zerowa. Oraz bardzo niska w elektoracie centrowym (po części głosującym dziś na PiS), bez którego nie sposób wygrać wyborów.
Czytaj więcej
Z sondażu przeprowadzonego przez IBRIS dla „Rzeczpospolitej" wynika, że Polacy są prawie równo podzieleni w sprawie obaw, że czwartkowy wyrok TK, to początek polexitu. Obawiają się tego wyborcy KO i Lewicy, a w znikomym stopniu – głosujący na PiS. Jednocześnie wyraźna większość (57 proc.) nie uznaje kompetencji TK kierowanego przez Julię Przyłębską, do podejmowania tak ważnych rozstrzygnięć. Połowa badanych uważa, że wyroki TSUE trzeba wykonywać, a 38 proc. jest temu przeciwna.
Ta niska wiarygodność pozwala PiS-owi zabawić się polexitem. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest bowiem komunikatem politycznym skierowanym do wewnątrz. Pisał o tym przenikliwie Łukasz Warzecha w Onecie. Ale też komunikatem, który ma rozsierdzić przeciwnika i go skompromitować. A przede wszystkim – ustawić w wygodnym dla PiS-u narożniku.
Kolejne referendum
Jeśli bowiem do 2023 r. nie będzie polexitu, wszyscy, którzy głośno o nim krzyczą, skompromitują się po raz kolejny. A do 2023 r. polexitu nie będzie. Jeśli PiS zawrze z Unią jakiś kompromis, a najnowsze oświadczenia szefów MSZ Niemiec i Francji są do tego kompromisu zaproszeniem, kompromitacja będzie podwójna i być może ostateczna.