Na Nowogrodzkiej trwa proces podejmowania decyzji. W znoju i trudzie kierownictwo PiS zastanawia się, jak przechytrzyć Unię i elektorat. Jak wygrać wojnę hybrydową z Białorusią i nie dopuścić w rejon granicy sił Frontexu oraz humanitarnej pomocy UNHCR. Jak wytłumaczyć obywatelom, że ceny energii nie uszczuplą ich portfeli (w tym celu wynajęto nawet specjalistów z agencji PR). Wreszcie, jak namówić Czechów, żeby zrezygnowali z żądań dotyczących Turowa, co mogłoby otworzyć drogę do wycofania kar nałożonych przez TSUE. I jeszcze, jak dogadać się z medykami, nauczycielami i całą budżetówką.
Ciężko te wszystkie problemy ogarnąć jednym przekazem medialnym. Jak tylko premier gestem pradziadka bawiącego w Monte Carlo ogłasza, że na karę go stać, bo ma 80 mld w kieszeni, a Polska rozwija się w nieprzyzwoitym tempie, to zaraz słychać krzyki, żeby to przeznaczył na ochronę zdrowia. Jak tylko rząd tłumaczy, że pieniądze z KPO są jednak potrzebne na awans cywilizacyjny kraju, to zaraz pojawia się europoseł Patryk Jaki i wylicza, że Unia wcale nam się nie opłaca. A jak UNHCR i Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji domagają się dostępu do osób koczujących na granicy polsko-białoruskiej, w imię obrony praw człowieka, to władza nie odpowiada nic, bo chyba zwyczajnie już jej brakuje konceptu. A do tego jeszcze dźwignię próbuje założyć Donald Tusk, proponując osobiście prezesowi Kaczyńskiemu zmianę konstytucji i zabezpieczenie się przed polexitem. Prezes milczy.
Czytaj więcej
Budząc nastroje antyeuropejskie, PiS igra polską suwerennością.
Ofiarą tej sytuacji padł też prezydent Andrzej Duda, który w tym samym przemówieniu na forum ONZ wypominał bogatej Północy, że nie wykazała solidarności z biednym Południem podczas pandemii, i jednocześnie zapowiedział, że Polska w sprawie umierających na granicy nie ustąpi ani o krok.
Chaos informacyjny i brak spójnego przekazu to efekt braku decyzji podstawowej: ratować co się da i ustąpić na kilku frontach czy iść na ostro, nasilić ataki i równym krokiem maszerować do wyborów. PiS wyraźnie nie ma ochoty ani na jedno, ani na drugie. Ustępować nie chce, a wyborów się obawia, tym bardziej że wymagałoby to od PiS nowych sił i determinacji. A w rządzącej drugą kadencję partii bardzo o to trudno. To już nie są wygłodniałe władzy w lesie młode wilki, tylko kocury, które szybko powinny się przerzucić na dietetyczną karmę.