„Na naszej liście zasług – piszą autorzy artykułu – nie ujmując ich całej wymienionej trójce – najwyżej plasują się jednak Lech Wałęsa i Jerzy Buzek. Potem profesor Geremek, ambasador Jerzy Koźmiński i wspierający go Jan Nowak-Jeziorański (bez nich nie byłoby 83 głosów za Polską w Senacie USA)”.
Z przykrością zauważyłem, że na tej liście zabrakło człowieka, którego roli w procesie przyjęcia Polski do NATO nie da się przecenić, a mianowicie profesora Zbigniewa Brzezińskiego.
To Brzeziński był dla amerykańskiego Kongresu najbardziej wiarygodnym adwokatem tej idei, która miała w Ameryce sporo oponentów. W październiku 1997 roku wystąpił przed senacka? Komisja? Spraw Zagranicznych w sprawie rozszerzenia NATO. „Po pierwsze – powiedział – za idea? ta? nie lez˙y rosyjskie zagrożenie, które dzis´ nie istnieje, choc´ nie moz˙na wykluczyc´, z˙e w przyszłos´ci sie? ponownie nie pojawi, wie?c ubezpieczenie jest wskazane. Po drugie, rozszerzenie NATO nie jest moralna? krucjata?, naprawa? krzywd wycierpianych przez narody Europy Centralnej w trakcie półwiekowej opresji sowieckiej – choc´ nie moz˙na ignorować moralnego prawa nowo emancypowanych i demokratycznych Europejczyków do z˙ycia nie mniej bezpiecznego niz˙ to, którym sie? ciesza? Europejczycy z Zachodu. Centralna? stawka? w ekspansji NATO sa? długofalowe historyczne i strategiczne zwia?zki mie?dzy Ameryka? i Europa?”.
Gdy 9 czerwca 2017 roku Waszyngton z honorami żegnał Zbigniewa Brzezińskiego, Nancy Pelosi, wówczas lider demokratów w Izbie Reprezentantów, a dziś Speaker of the House, mówiła o tym, że Zbig był dla nich jednym z najważniejszych doradców. Pomagał zrozumieć świat. Kształtował ich decyzje w najważniejszych kwestiach. Jedną z nich było właśnie rozszerzenie NATO i przyjęcie doń Polski.