Nie ma lepszego momentu do zrozumienia, jak ważny jest to problem, niż początek sezonu grzewczego, na którego progu jesteśmy. Budynki w Polsce i Europie cały czas dalekie są od ideału. Wymiana stolarki okiennej i drzwiowej to jedno, ale ważniejszą kwestią są materiały, z których buduje się i ociepla domy. Postęp technologiczny poszedł już tak daleko, że budynki mogą być nie tylko energooszczędne, ale także zeroemisyjne. I nie jest to science fiction, ale rzeczywistość. Takie domy są odpowiednio zaprojektowane (uwzględniając położenie względem stron świata) i zbudowane z materiałów o niskim współczynniku przenikania ciepła, a także coraz częściej wyposażone w minielektrownię, czyli instalację fotowoltaiczną na dachu, i pompę, która daje potrzebne ciepło w sezonie grzewczym, latem chłód, a przez cały rok zapewnia ciepłą wodę użytkową.
Budownictwo energooszczędne, na które Bruksela kładzie nacisk, teoretycznie nie jest dla Polski niczym nowym. Mamy program „Czyste powietrze" wspierający wymianę tzw. kopciuchów na niskoemisyjne źródła ciepła, ale wydatkowanie pieniędzy z tego programu wciąż idzie opornie.
Jeżeli chcemy zwiększyć energooszczędność budynków i poprawić jakość powietrza, zmniejszając emisję CO2, rząd powinien podać obywatelom termin, w którym mają poprawić efektywność energetyczną swoich budynków. Jeśli do tego czasu budynki nie zostaną poddane termomodernizacji, a kotły zasypowe nie będą wymienione na nowoczesne piece, powinny posypać się kary. Bo skoro część społeczeństwa nie ma świadomości, w jaki sposób niszczy życie i zdrowie reszty obywateli, to finansowy bat jest w stanie zachęcić do działania.
Kolejna ważna kwestia to cele związane z energooszczędnością budynków, które powinny być stawiane deweloperom. Niewielu jest takich, którzy z własnej woli wybierają rozwiązania obniżające zużycie energii. Górę bierze zysk, a tanie mieszkanie to energochłonne mieszkanie. Bez wyraźnych regulacji nie nastąpi zmiana w tym obszarze. Rocznie ok. 200 tys. mieszkań i domów oddawanych jest do użytku, więc nie ma co zwlekać z podnoszeniem poprzeczki energetycznej.
Dziesięć lat temu Jeremy Rifkin pisał w „Trzeciej rewolucji przemysłowej", że przekształcając 190 mln budynków w UE na minielektrownie (instalując panele fotowoltaiczne), można zaspokoić potrzeby energetyczne tych budynków, a nadwyżki przesyłać do inteligentnej sieci. Wizja ta nie spełni się jednak, jeśli wcześniej te obiekty nie zostaną poddane gruntowej termomodernizacji.