Ze stagflacją świat zetknął się boleśnie pół wieku temu: gwałtowny skok cen ropy w końcu 1973 r. zaowocował długotrwałym kryzysem. Średnioroczne tempo wzrostu PKB w krajach OECD spadło z 5,4 proc. w latach 1964–1973 do 2,4 proc. w 1974–1983. Stopa bezrobocia wzrosła z 3 proc. do 10 proc. A inflacja, w poprzedniej dekadzie rzadko przekraczająca 3 proc., w 1974–1983 sięgnęła średniorocznie niemal 10 proc. Czy obecna sytuacja jest podobna do tej sprzed pół wieku? Oczywiście, że tak. W obu przypadkach iskrą, która wywołała kryzys, była wojna.
W październiku 1973 r. Egipt zaatakował Izrael, a kiedy po początkowych sukcesach jego wojska poniosły klęskę, kraje arabskie zastosowały „broń naftową” i wprowadziły embargo na sprzedaż ropy do popierających Izrael krajów zachodnich. Jej ceny skoczyły w kilka miesięcy aż czterokrotnie, a o utrzymaniu ich na tak wysokim poziomie, nawet po uchyleniu embarga, zadbał powołany przez kraje eksportujące ropę kartel OPEC. Dla porównania: światowe ceny gazu ziemnego wzrosły w ostatnich dwóch latach niemal trzykrotnie, ale w silnie uzależnionej od dostaw z Rosji Europie siedmiokrotnie (w chwili paniki latem br. wzrost był aż 20-krotny).
W 1974 r. inflacja skoczyła w krajach OECD do 13 proc. (w RFN do 7 proc., w USA do 13 proc., ale w Japonii aż do 23 proc.). Dziś wynosi 8 proc. w USA i 10 proc. w strefie euro. W 1974 r. PKB skurczył się o 0,4 proc. w USA, a w Europie Zachodniej wzrósł tylko symbolicznie. Dziś wydaje się niemal pewne, że w Europie wybuchnie silna recesja (jej skala zależy od tego, na ile agresywnie Rosja wstrzyma dostawy gazu), a coraz częściej mówi się też o nadchodzącej recesji w USA.
Ale do tego, aby utrwaliła się stagflacja, nie wystarczy jednorazowy wzrost cen i ostre wyhamowanie wzrostu. Inflacja staje się chroniczna dopiero wtedy, kiedy w gospodarce trwale wzrosną oczekiwania inflacyjne i ukształtują się mechanizmy indeksacyjne (np. niepisane porozumienie w sprawie corocznego, wyprzedzającego oczekiwany wzrost cen wzrostu płac, a w krajach o słabszej gospodarce – oczekiwanie corocznej dewaluacji waluty).
Wybuch inflacji w 1974 r. był zaskoczeniem, nastąpił po ćwierć wieku szybkiego rozwoju i stabilnych cen. Banki centralne nie cieszyły się dużym zaufaniem. Ich zarządy były w rękach polityków, a decyzje były kontrolowane przez rządy. W dodatku dwa lata wcześniej USA doprowadziły do znacznej dewaluacji dolara i zerwały jego związek ze złotem. Czy dziś jest inaczej?