Jak trwoga, to do złota

W gronie odbiorców indywidualnych największy wpływ na ceny kruszcu mają konsumenci z krajów rozwijających się, zwłaszcza z Chin i Indii.

Publikacja: 02.08.2017 20:45

Od zarania dziejów złoto było i – po części – jest nadal w centrum zainteresowania inwestorów. Oraz rządzących. Pamiętamy przecież słowa hiszpańskiego króla Ferdynanda do Krzysztofa Kolumba przed wyprawą do Ameryki: „znajdź złoto; jeśli zdołasz, czyń to w sposób ludzki, ale znajdź je za wszelką cenę". Nawiązywało to do określenia złota w czasach Imperium Rzymskiego mianem „muskuły wojny". Na przeciwległej stronie skali podejścia do tego zagadnienia znajduje się wypowiedź Lenina z 1921 roku: „gdy wygramy, wybudujemy ze złota publiczne toalety". W ostatecznym rozrachunku historycznym nie „wygrali" i społeczeństwu radzieckiemu pozostało zadowolić się toaletami o znacznie niższym standardzie.

Żegnaj, parytecie

Obecnie złoto zostało zdetronizowane, co jednak nie oznacza, że jego rolę można pominąć. Z tej perspektywy znamienne są dwie daty, kiedy to mocarstwa gospodarcze (mocarstwa oczywiście w swoich epokach) odeszły od tzw. parytetu złota, czyli pełnego – co do zasady – pokrycia znajdujących się w obiegu pieniędzy w zgromadzonych zapasach złota. Pierwszą z tych dat jest rok 1931, kiedy Wielka Brytania zrezygnowała z parytetu złota. Druga – to rok 1971, kiedy taką samą decyzje podjęły USA, co jak zapewniał ówczesny prezydent Richard Nixon, miało być „tymczasowe".

Jednak znacznie wcześniej, bo w 1933 roku, prezydent Franklin D. Roosevelt w ramach przezwyciężania kryzysu, który się zaczął w 1929, wydał rozporządzenie wręcz zakazujące posiadanie złota przez osoby prywatne i firmy (z nielicznymi wyjątkami). Wszystkie te podmioty zostały zobowiązane do przekazania całości posiadanego złota, po stałej cenie nieco ponad 20 dol. za uncję, rządowi jako jego jedynemu „prawowitemu właścicielowi".

Obecnie, jak podkreśla Matthew Hart, auto książki „Gold: The Race for the World's Most Seductive Metal", „stolicą wydobycia złota" jest giełda w Toronto, na której są notowane akcje około 16 tys. kopalń, a ich kapitalizacja w 2012 roku wyniosła 280 mld dol.

Od lat 80. XX wieku do wybuchu kryzysu 2008 roku cena złota stale spadała. Na przykład w 1980 uncja kosztowała 800 dol. W roku 1999 Bank Anglii sprzedał połowę posiadanych rezerw złota. W efekcie cena spadła do 280 dol. za uncję (na koniec 2011 złoto osiągnęło jednak – w związku z kryzysem 2008 – rekordową cenę ponad 1900 dol. za uncję). Celem operacji Banku Anglii było ulokowanie pieniędzy w amerykańskich obligacjach skarbowych (5 proc. odsetek) oraz – wspólnie z innymi bankami centralnymi – wywarcie presji na odejście od złota jako środka tezauryzacji. W tym samym 1999 roku banki centralne podpisały tzw. złotą umowę, która przewiduje m.in., że żaden bank centralny – w celu uniknięcia istotnych wahań cen złota – nie sprzeda rocznie więcej niż 400 ton tego kruszcu.

Metal ważny w kryzysie

W odniesieniu do rynku złota na szczególne podkreślenie – zwłaszcza w czasach współczesnych – zasługuje zasada, że drożeje ono zawsze w jednej z dwóch sytuacji. Po pierwsze, w czasach wysokiej i (wymykającej się spod kontroli) inflacji. Po drugie, w czasach realnej groźby kryzysu. W praktyce zatem złoto stanowi formę ucieczki przed ryzykiem.

W czasach poważnych zawirowań gospodarczych, po wybuchu kryzysu 2008 roku, dotyczy to również banków centralnych, które więcej kupują tego kruszcu niż go sprzedają. Najważniejsze z nich posiadały na koniec 2013 roku takie zasoby złota: USA – 8100 ton, Niemcy – 3400, Włochy – 2450, Francja – 2450, oraz Chiny – 1050 ton. Dla porównania, NBP dysponował w tym czasie zasobami złota na poziomie 100 ton.

O znikomej roli kruszcu w porównaniu z czasami obowiązywania parytetu złota dobitnie świadczy chociażby fakt, że zgromadzone przez banki centralne jego zasoby nie rozwiązują w praktyce zasadniczego obecnie problemu państw rozwiniętych, czyli ich zadłużenia. Np. nawet gdyby Włochy sprzedały cały zapas złota, otrzymałyby kwotę stanowiącą zaledwie nieco ponad 5 proc. ich zadłużenia.

Jednak, z uwagi na dość dużą możliwość manipulowania ceną złota (nie tylko przez banki inwestycyjne, ale również przez stosujące najczęściej tzw. krótką sprzedaż fundusze hedgingowe czy fundusze ETF), w okresach zawirowań gospodarczych, charakteryzujących się m.in. ucieczką przed ryzykiem, mawia się często, że złoto z „metalu bogów" zamienia się w „metal głupców" (ich kosztem bogacą się hurtownicy na tym rynku).

Nieelastyczny popyt

Wiąże się to zwłaszcza z faktem, że podaż złota jest nieelastyczna. W praktyce niewiele trzeba, aby jego cena mocno poszła w górę albo uległa dużemu obniżeniu. Wynika to m.in. z tego, że na świecie produkuje się tylko około 3300 ton złota rocznie, a jego podaż zwiększa się średnio 1–3 proc. na rok. Czasami rośnie ona bardziej za sprawą odkryć nowych pokładów (okresy gorączki złota).

Światowe zasoby złota mają równowartość jedynie kilkunastu procent akcji notowanych na giełdzie w Nowym Jorku czy obligacji skarbowych USA. Łączne jego zasoby na Ziemi szacuje się (wg René Sédillota, francuskiego historyka i dziennikarza) na około 300 tys. ton, z czego wydobyto już 174 tys. ton.

Paliwo dla spekulantów

Kruszec jest przedmiotem spekulacji. Jej najlepszym przykładem jest fakt, że – jak wynika z obliczeń Matthew Harta – w całym 2011 roku wydobyto złoto o łącznej wartości 143 mld dol., podczas gdy tylko w pierwszym kwartale tego roku tylko w Londynie (światowe centrum handlu złotem) właścicieli zmienił kruszec wartości 15 bln dol. W mieście tym codziennie handluje się złotem wartości 240 mld dol., co jest równowartości dziennego PKB całego świata.

Cena kruszcu, zwłaszcza w okresie zawirowań gospodarczych, porusza się zazwyczaj w kierunku odwrotnym do relacji dolara i innych czołowych walut świata. Na przykład umocnienie się amerykańskiej waluty oznacza spadek cen cennego metalu.

Ozdoba dla kobiet i nie tylko

W gronie odbiorców indywidualnych największy wpływ na ceny złota mają konsumenci z krajów rozwijających się, zwłaszcza z Chin i Indii. W tym ostatnim kraju wartość kruszcu w posiadaniu osób prywatnych szacowana jest na 1 bln dol.

Natomiast Chiny, gdzie kruszec ten wydobywa się od ponad 3000 lat, stały się od ostatnich lat minionego wieku największym jego producentem złota na świecie, detronizując RPA. Według ustaleń Matthew Harta z 11 tys. zarejestrowanych w tym kraju kopalń 10 950 to małe lub zupełnie maleńkie kopalnie, bazujące nie na nowoczesnych metodach wydobycia tego kruszcu, lecz na prymitywnych technikach znanych od stuleci (kończących się nierzadko śmiercią). Dostarczają one co roku na rynek 270 z 320 ton łącznej podaży wszystkich chińskich podmiotów eksploatujących złoto.

Zdaniem klasyków

Do dzisiaj na rolę złota wpływ mają podejścia dwu największych klasyków ekonomii XX w. Pierwszy z nich, John Maynard Keynes, twierdził, że „złoto jest barbarzyńskim reliktem", ponieważ hamuje możliwe tempo wzrostu gospodarczego oraz podatne jest na (znaczną) spekulację, niszczącą na ogół realną gospodarkę. Wskazywał on m.in. na zdecydowanie negatywne konsekwencje nagłego odpływu złota z danego kraju (z jakiejkolwiek przyczyny), czyli: zmniejszenie podaży pieniądza, wzrost stóp procentowych, spowolnienie gospodarcze (lub nawet kryzys) oraz obniżkę cen (deflacja).

Drugi z klasyków – Milton Friedman – doceniał rolę złota jako istotnego stabilizatora równomiernego wzrostu gospodarczego. Uważał, że przyrost podaży złota jest na ogół zdecydowanie niewystarczający w relacji do możliwego do osiągnięcia tempa wzrostu gospodarczego. Stosowanie standardu złota oznaczałoby albo niższe od możliwego tempo wzrostu, albo deflację. Jest ona na ogół znacznie gorsza od inflacji, jednak tylko do czasu, kiedy poziom inflacji nie wymknie się spod kontroli co zdarzało się wielokrotnie w historii i z całą pewnością pojawi się jeszcze niejednokrotnie w przyszłości. ©?

Autor jest wykładowcą Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Od 1993 r. związany z bankowością. W latach 1999–2004 zorganizował od podstaw Santander Consumer Bank i kierował nim jako prezes. W 2005 r. członek rady nadzorczej tego banku. W latach 2006–2013 dyrektor generalny ds. Europy Środkowo-Wschodniej grupy ubezpieczeniowej Rheinland Versicherungen.

Od zarania dziejów złoto było i – po części – jest nadal w centrum zainteresowania inwestorów. Oraz rządzących. Pamiętamy przecież słowa hiszpańskiego króla Ferdynanda do Krzysztofa Kolumba przed wyprawą do Ameryki: „znajdź złoto; jeśli zdołasz, czyń to w sposób ludzki, ale znajdź je za wszelką cenę". Nawiązywało to do określenia złota w czasach Imperium Rzymskiego mianem „muskuły wojny". Na przeciwległej stronie skali podejścia do tego zagadnienia znajduje się wypowiedź Lenina z 1921 roku: „gdy wygramy, wybudujemy ze złota publiczne toalety". W ostatecznym rozrachunku historycznym nie „wygrali" i społeczeństwu radzieckiemu pozostało zadowolić się toaletami o znacznie niższym standardzie.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację