Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przedstawił właśnie propozycje reformy służby zdrowia. Zakres proponowanych zmian jest bardzo szeroki, gdyż dotyka praktycznie każdego z elementów jej funkcjonowania – od sektora szpitalnictwa przez ambulatoryjną opiekę specjalistyczną po podstawową opiekę zdrowotną. Jednak poza enigmatycznym i odłożonym w czasie wzrostem nakładów na leczenie reszta zmian jest przedstawiona w sposób tak ogólny, że zamiast komentować, powinniśmy raczej postawić pytanie: Quo vadis systemie?
Pierwsze, co niepokoi, to bardzo szybkie tempo. Konstanty Radziwiłł przedstawił swoją reformę dokładnie po 36 tygodniach piastowania stanowiska ministra zdrowia – a jej pierwsze efekty mają być wdrożone za kolejne 48 tygodni! Taki kalendarz jest niezwykle napięty i budzi poważne wątpliwości co do możliwości jego realizacji. Nie zapominajmy bowiem, że po drodze trzeba przygotować założenia zmian oraz napisać projekty ustaw, a oba te etapy należy jeszcze poddać konsultacjom. Trzeba przekonać profesjonalistów medycznych do tych zmian, przejść całą procedurę legislacyjną w rządzie i parlamencie Rzeczypospolitej Polskiej, no i wreszcie dać czas administracji na dostosowanie organizacyjne oraz zmianę systemów informatycznych.
Pamiętajmy także, że przygotowanie i przeprowadzenie kontraktowania świadczeń medycznych dotychczas trwało ponad sześć miesięcy i nie ma podstaw, aby sądzić, że nowa procedura budżetowania połączona z kontraktowaniem (zwłaszcza że przeprowadzana pierwszy raz) będzie trwała krócej. Dla porównania – przecież nie dalej jak miesiąc temu słyszeliśmy, że ZUS na przygotowanie systemów informatycznych do zmiany wieku emerytalnego potrzebuje aż dziewięciu miesięcy od uchwalenia ustawy! Tymczasem w systemie ochrony zdrowia trzeba nie tylko zmienić sposób rozliczania, ale także organizację systemu, tj. zamianę oddziałów wojewódzkich funduszu na wojewódzkie urzędy zdrowia. Jak to wykonać w okresie krótszym niż sześć miesięcy? Czyżby pan minister chciał pacjentom zafundować zupełną dezorganizacje systemu? Czy dobrym pomysłem jest puszczenie wszystkiego na żywioł w okresie zbliżających się kolejnych wyborów? Czy może wreszcie pan minister jest aż tak przekonany o nieomylności i perfekcji Ministerstwa Zdrowia, że pominie obligatoryjne konsultacje społeczne?
Jestem pewien, że na żadne z powyższych pytań nie usłyszę rozsądnej odpowiedzi, ale już teraz z tego miejsca apeluję o prowadzenie spokojnego i wyważonego dialogu ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Stanowczo protestuję przeciw akceptacji wyznaczonych w ubiegłym tygodniu terminów ! Państwa wysoko rozwinięte przygotowują zmiany w systemie ochrony zdrowia czasami przez kilka czy nawet kilkanaście lat. Odpowiedzialny polityk wie, że to niezwykle wrażliwa społecznie dziedzina i nawet zaklinanie rzeczywistości przez pana ministra, że to nie rewolucja tylko ewolucja – niewiele zmieni!
Jak w takim razie przygotowania do tak poważnej reformy powinny wyglądać? W mojej ocenie zmiany systemowe należy wprowadzić nie wcześniej niż w latach 2019–2020 – po przeprowadzeniu regionalnych testów i sprawdzeniu, czy aby nie popełniliśmy kardynalnego błędu skutkującego pogorszeniem dostępności do świadczeń.