Polska giełda szoruje po dnie. Rok temu WIG20 miał wartość 2130 pkt, teraz ledwie przekracza 1700 pkt, co oznacza ok. 18 proc. spadku, podczas gdy większość indeksów, zarówno w krajach regionu, jak i na świecie, zanotowała w tym okresie przyzwoite zwyżki (np. węgierski BUX np. wzrósł z 22 300 do 28 600, a więc prawie 13 proc., a niemiecki DAX o ok. 6 proc.). Polska giełda – analizowana przez pryzmat jej flagowego indeksu WIG20 – jest w ostatnim roku jedną z najsłabszych na świecie, co w żaden sposób nie odpowiada ani dobrej obecnie sytuacji polskiej gospodarki, ani całkiem niezłym perspektywom na najbliższe kwartały. Czy rzeczywiście jest tak źle? I dlaczego?
Rozbieżność indeksów
Głęboko pesymistyczny obraz polskiej giełdy wynika z obserwacji WIG20. Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę indeksy mniejszych spółek, sytuacja jest zupełnie inna. Ten od „średniaków", czyli mWIG40, wzrósł w ciągu roku o przyzwoite 7 proc., a ten od maluchów – sWIG80, nawet nieco więcej.
Odpowiedź na pytanie o rozbieżność między notowaniami flagowego, „wizerunkowego" dla GPW w Warszawie indeksu WIG20 a notowaniami mniejszych indeksów oraz indeksów na giełdach innych krajów jest dość prosta. W skład indeksów mniejszych spółek wchodzą w 95 proc. podmioty prywatne, poddane normalnej grze rynkowej, konkurujące na równych warunkach ze sobą i z firmami z całego świata. Natomiast w składzie WIG20 jest 11(!) spółek kontrolowanych w sposób bezpośredni lub pośredni przez państwo. Spółki z udziałem Skarbu Państwa lub podmiotów zależnych, stanowiące 62 proc. „wagi" indeksu, ciągną go dramatycznie w dół. Energa w ciągu ostatniego roku straciła 56 proc. wartości, Enea – 33 proc., Tauron – 31 proc., PZU – 31 proc., PGE – 30 proc., PGNiG – 22 proc., KGHM – 21 proc., PKO BP – 15 proc.
Państwo uderza w wartość
To są spadki niespotykane w normalnych czasach w normalnych gospodarkach. Ich przyczyną jest – mówiąc najogólniej – usilne dążenie państwa do sprawowania znacząco większego zakresu kontroli korporacyjnej nad tymi spółkami w stosunku do posiadanych udziałów własnościowych, bez uwzględniania i szanowania uprawnień akcjonariuszy mniejszościowych.
Państwo zmusiło zarządy spółek energetycznych do ratunkowych inwestycji w górnictwie węgla kamiennego, co może ma sens z punktu widzenia polityki rządu, ale z punktu widzenia inwestorów giełdowych prowadzi ewidentnie do obniżenia wartości spółek i zmniejszenia potencjalnych wypłat dywidend. Państwo podjęło próby, na razie „pilotażowe", zwiększania nominalnej wartości akcji spółek z wykorzystaniem ich środków własnych, co skutkuje dodatkowym podatkiem przejmowanym przez jednego akcjonariusza – Skarb Państwa, kosztem pozostałych akcjonariuszy. Państwo dokonało w ostatnich dziesięciu miesiącach bardzo głębokiej wymiany kadry menedżerskiej we wszystkich „swoich" spółkach, najczęściej uzasadnianej względami politycznymi, a nie merytorycznymi. Wreszcie pojawiły się zapowiedzi objęcia szczególną kontrolą różnych organów ścigania spółek giełdowych z udziałem Skarbu Państwa, w tym także z udziałami mniejszościowymi, co w naturalny sposób wzbudza nieufność inwestorów.