Czy społeczeństwo pozwoli na odbicie inwestycyjne w 2018 r.?

Rok temu, publikując w „Rzeczpospolitej" (28 grudnia 2016) tekst „Czy w 2017 roku nastąpi odbicie", mieliśmy wiele obaw. Bazując na społeczno-ekonomicznych danych z lat 1999–2015, skupionych w syntetycznym wskaźniku ALK (jego opis – w ramce), przewidywaliśmy spadek tempa rozwoju gospodarki, ale i obiektywnych oraz subiektywnych aspektów stanu społeczeństwa w 2016 r. i bardzo umiarkowany wzrost w 2017 r.

Aktualizacja: 02.01.2018 12:16 Publikacja: 01.01.2018 21:00

Czy społeczeństwo pozwoli na odbicie inwestycyjne w 2018 r.?

Foto: 123RF

W 2016 roku wartość wskaźnika ALK wzrosła, co spowodowane było głównie poprawiającą się koniunkturą na świecie oraz efektami polityki 500+, szczególnie zwiększoną konsumpcją. Były to czynniki odbiegające od obserwowanych poprzednio tendencji, a zatem bardzo trudne do przewidzenia i uwzględnienia w modelu ekonometrycznym.

Nie ma jeszcze danych pozwalających wiarygodnie ocenić rozwój społeczno-gospodarczy w 2017 r., jednak kończy się on wysokim tempem wzrostu PKB i można oczekiwać dalszego rozwoju społeczno-ekonomicznego. To na pewno cieszy, ale w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu.

Warunki zewnętrzne

Nasz model ekonometryczny przewiduje niewielki spadek wskaźnika ALK w roku 2018. Być może po uwzględnieniu pełnych danych z roku 2017 trzeba będzie zmienić tę predykcję na bardziej optymistyczną, jednak wizja korekty w dół nakłania do pytania – z czego to wynika? Czy z zewnętrznych warunków gospodarowania, podobnie jak to miało miejsce w przeszłości?

W skali globalnej mamy w tej chwili do czynienia z wyjątkowo wysoką koniunkturą. Na giełdzie nowojorskiej indeks S&P500 jest najwyżej od 60 lat, a wartość notowanych tam spółek wzrosła w 2017 roku o 20 proc. Dalsze zwyżki mogą być napędzane wprowadzaną przez republikanów reformą podatkową. Realne rynki dóbr i usług tak szybko nie rosną. Korekta wydaje się więc bardzo prawdopodobna, zwłaszcza wobec obserwowanego w ostatnich latach skrócenia faz cyklu koniunkturalnego.

Negatywny impuls może także przyjść z gospodarki chińskiej, gdzie rośnie bańka na rynku nieruchomości oraz następuje kumulacja złych długów przedsiębiorstw. Tym razem załamanie może okazać się szczególnie bolesne, ponieważ obecna sytuacja makroekonomiczna (poziom zadłużenia rządów) nie pozwala bankom centralnym na równie zmasowaną interwencję poprzez skup aktywów (Quantitative Easing) jak w latach 2008 i następnych.

To zastrzeżenie dotyczy także Polski. Według naszego modelu przewidywana na rok 2018 korekta w dół jest bardzo niewielka. Albo więc będziemy znowu „zieloną wyspą", albo nasz model nie uwzględnia radykalnego pogorszenia się zewnętrznych warunków gospodarowania.

Niższe podatki

Obawy sprzed roku, dotyczące zdrowego wzrostu gospodarczego napędzanego przez inwestycje, pozostają aktualne. W 2017 roku wzrost gospodarczy w Polsce jest nadal ciągnięty przez konsumpcję prywatną, rosnącą w wyniku rozpędzenia gospodarki w poprzednich latach (spadek bezrobocia i wzrost płac) i wzmocnioną przez program 500+. Ten głośny program, oceniany słusznie jako osiągnięcie socjalne rządu, ma jednocześnie wiele cech silnego neoliberalnego obniżenia podatków osobistych PIT.

Otrzymywane miesięcznie 500+ traktować bowiem można jako swoistą redukcję podatków. Osoby zarabiające średnią krajową i mające dwoje dzieci do lat 18 płacą obecnie de facto stawkę PIT poniżej 5 proc., a większość polskich pracowników z płacą poniżej średniej płaci stawkę jeszcze niższą lub ujemną. W przypadku osób o bardzo wysokich dochodach stawka 32 proc. podatku PIT spada minimalnie, gdyby korzystali oni z tego programu. Gdyby zatem w przyszłości pojawił się rząd z neoliberalnym programem, nie będzie musiał rezygnować z 500+ i bez uszczerbku dla swojego ideologicznego wizerunku mógłby szukać oszczędności w wydatkach publicznych gdzie indziej.

Za mało inwestycji

Coraz bardziej powszechną troską staje się niski poziom inwestycji, szczególnie prywatnych. Mimo wzrostu inwestycji w końcu 2017 r. wciąż są one jeszcze niższe niż w roku 2015. A przy tak dobrej koniunkturze powinny istotnie rosnąć, jak to ma miejsce w wielu krajach Unii Europejskiej. Tymczasem ich wzrost dokonuje się w 2017 roku dzięki samorządom, a i tak ich udział w PKB poniżej 18 proc. jest najniższy od ponad 20 lat i jednym z najniższych w Europie.

Wzrost PKB przed ostatnim kryzysem światowym dokonywał się w Polsce w tym samym tempie co wzrost konsumpcji z indywidualnych środków ludności. W podobnym tempie rosły też inwestycje. W czasie kryzysu utrzymanie dalszego wzrostu PKB – którym bardzo się chwaliliśmy – dokonywało się kosztem znacznego spowolnienia (choć nie zahamowania) wzrostu konsumpcji indywidualnej. Mogło to być jedną z przyczyn niezadowolenia społecznego i zmiany rządu.

Obecne zwiększenie konsumpcji i jej nadmierny udział w PKB można więc traktować jako swoistą rekompensatę za ubiegłe chude lata. Zbytnie przedłużenie tej nierównomierności przyrównać jednak można do przejadania PKB, które w krótkim okresie stymuluje popyt i w jego konsekwencji dalszy rozwój, ale już w średnim okresie doprowadzić może do negatywnych skutków: przede wszystkim narastającej inflacji, jeśli konsumpcja zbyt długo rosnąć będzie szybciej od inwestycji.

Społeczne oczekiwania

W świetle naszych badań nad wskaźnikiem zrównoważonego rozwoju można spróbować wyjaśnić społeczno-polityczne uwarunkowania tak niebezpiecznego dla przyszłości Polski zastoju w inwestycjach oraz swoistą pułapkę, w którą wpadł rząd PiS, z której społeczeństwo dzisiaj tak silnie popierające ten rząd może nie pozwolić mu się wyplątać. Chodzi o pułapkę rozwoju przez konsumpcję.

Wskaźnik ALK pokazuje konieczność zharmonizowania czterech grup czynników dobrostanu społeczno-gospodarczego: zewnętrznych czynników ekonomicznych (obecnie bardzo dobrych), wewnętrznych czynników ekonomicznych (z problemami inwestycyjnymi, produktywności i ilości pracy, niebawem problemami energetycznymi i transportowymi), subiektywnych i obiektywnych warunków społecznych oraz czwartej grupy: społecznych oczekiwań. Ta czwarta grupa czynników odgrywa kluczową rolę.

Zbadaliśmy dynamikę wskaźnika ALK dla 22 europejskich krajów OECD w okresie analogicznym jak dla Polski, czyli poczynając od roku 1999 do dziś. Na podstawie analizy statystycznej wyróżniliśmy dwie grupy krajów: emocjonalne i racjonalne. W tej pierwszej, do której zaliczamy m.in. Grecję, Portugalię, Hiszpanię, Włochy czy Węgry, bieżąca sytuacja ekonomiczna jest silnie związana z wcześniejszymi oczekiwaniami społecznymi, średnia udziału inwestycji w PKB wynosi 18 proc., a średnia udziału konsumpcji 56 proc. W krajach racjonalnych, do których zaliczamy m.in. Szwecję, Belgię, Danię, Austrię, Czechy, Łotwę czy Niemcy, oczekiwania społeczne nie mają tak silnego wpływu na bieżącą sytuację gospodarczą, a średnia udziału inwestycji i konsumpcji w PKB to odpowiednio 22 proc. i 52 proc.

– W długim okresie Polskę zaliczaliśmy do krajów racjonalnych, jednakże obecny niski (18 proc.) udział inwestycji wskazuje na przesunięcie w kierunku grupy krajów emocjonalnych. Powrót do grupy racjonalnych może być trudny, ponieważ wzrost inwestycji musi oznaczać zmniejszenie tempa wzrostu konsumpcji, zaś ignorowanie rozbudzonych aspiracji konsumpcyjnych (oczekiwań społecznych) może okazać się zbyt ryzykowne politycznie.

Wskaźnik ALK

Wskaźnik zrównoważonego rozwoju, ang. Balanced Development Index BDI, składa się z 45 równoważnych parametrów opracowywanych na podstawie powszechnie dostępnych statystyk i rezultatów badań opinii społecznej.

Mierzą one subiektywne i obiektywne ekonomiczne i społeczne aspekty rozwoju. Dynamika PKB to tylko jeden z nich. Wyróżniamy cztery grupy powiązanych ze sobą parametrów:

1. zewnętrzne ekonomiczne, opisujące relacje gospodarki z jej otoczeniem,

2. wewnętrzne ekonomiczne mierniki funkcjonowania gospodarki, jak PKB, inflacja, inwestycje, konsumpcja, zatrudnienie,

3. bieżąca sytuacja społeczna – zadowolenie z warunków życia, demografia, ochrona zdrowia, edukacja, patologie itp.

4. społeczne przewidywania przyszłych warunków życia, sytuacji gospodarczej i politycznej kraju.

Wskaźnik ALK (skrót pochodzi od nazwy uczelni) od 1999 r. do dziś stwarza możliwość prognozowania kierunku i skali zmian w perspektywie dwóch–trzech lat.

W 2016 roku wartość wskaźnika ALK wzrosła, co spowodowane było głównie poprawiającą się koniunkturą na świecie oraz efektami polityki 500+, szczególnie zwiększoną konsumpcją. Były to czynniki odbiegające od obserwowanych poprzednio tendencji, a zatem bardzo trudne do przewidzenia i uwzględnienia w modelu ekonometrycznym.

Nie ma jeszcze danych pozwalających wiarygodnie ocenić rozwój społeczno-gospodarczy w 2017 r., jednak kończy się on wysokim tempem wzrostu PKB i można oczekiwać dalszego rozwoju społeczno-ekonomicznego. To na pewno cieszy, ale w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację