53-letni Bieriezowski od początku wojny twierdził, że „to, co mówią zachodnie media, to czyste kłamstwo”. Ostatnio wystąpił w prokremlowskim Pierwym Kanale, stacji telewizyjnej o największym zasięgu w Rosji (98,8 proc. populacji) i oznajmił: „Rozumiem, że litujemy się nad nimi (mieszkańcami Kijowa - red.), że działamy delikatnie, ale czy nie moglibyśmy wreszcie przestać się nimi przejmować, otoczyć ich i odciąć im prąd?”. Żołnierz, biorący udział w tym samym programie telewizyjnym odpowiedział: „Nie możemy doprowadzić do katastrofy humanitarnej własnymi rękami”.
Świat muzyczny jest oburzony. Pianista i dyrygent Lars Vogt, dyrektor muzyczny „Orchestre de chambre de Paris”, gdzie występował Bierezowski, zareagował na Twitterze: „Nie mogę uwierzyć w te słowa mojego byłego przyjaciela Borisa B. Ale słyszę je z jego własnych ust. Ta przyjaźń oficjalnie się skończyła”.
Inni muzycy piszą o „ogromnym rozczarowaniu”, a tym, że „wielkość muzyczna i empatia nie zawsze idą w parze”. „To wykracza nawet poza cynizm” – skomentowała dyrygentka Dalia Stasevska.
Bieriezowski gra na fortepianie od piątego roku życia. W 1988 zadebiutował na scenie międzynarodowej w londyńskiej Wigmore Hall. Przez wiele następnych lat mieszkał w Londynie. W 1990 zwyciężył w Międzynarodowym Konkursie Muzycznym im. Piotra Czajkowskiego. Występował w Europie, Ameryce i Japonii. Współpracował z Filharmonią Nowojorską, Royal Philharmonic Orchestra i Berliner Philharmoniker. Od 2013 jest dyrektorem artystycznym francuskiego festiwalu Pianoscope Beauvais.