Czytaj więcej
W wieku 72 lat zmarł pianista Janusz Olejniczak. Karierę rozpoczął, zdobywszy nagrodę na Konkursie Chopinowskim w 1970 roku. Teraz pod jego opieką Eryk Kulm przygotowywał się do roli Fryderyka Chopina w filmie o kompozytorze.
Pianista to zawód czy powołanie?
– Zdecydowanie zawód, do uprawiania którego niezbędne są predyspozycje słuchowe. No i trzeba mieć „dobre” palce. Bez tego, powołanie i dobre chęci skazane są na niepowodzenie.
Decyzję, o tym, że będzie się pianistą podejmuje się jeszcze będąc dzieckiem...
– Dziecko nigdy nie podejmuje takiej decyzji, tylko jego rodzice. Ma szczęście, jeśli ma zdolności, łatwo mu przychodzi rozumienie muzyki, sprawia przyjemność żmudne powtarzanie gam, utworów – wówczas granie traktuje się jak rodzaj zabawy. Pamiętam to z własnego doświadczenia. Od najmłodszych lat było dla mnie jasne, że będę grał, nigdy nie przeżywałem dylematu wyboru. Wydobywanie coraz to nowych dźwięków z fortepianu sprawiało mi radość. Nie pamiętam mordęgi.
Czy powtarzanie stale tych samych utworów nie jest nużące?
– By tak się nie stało, ciągle poszerza się repertuar. W tej chwili bardzo chętnie gram muzykę współczesną. Fascynujące jest odkrywanie przed publicznością nowych horyzontów, przedstawianie utworów, których nie zna. Przyjemne jest poczucie swobody, którego zaznaję grając muzykę jazzową. Wreszcie bez obciążenia ciężkim bagażem doświadczeń tradycji i setek nagrań. To coś na kształt improwizacji na estradzie, choć oczywiście – przygotowanej. Niedawno odkryłem tę przyjemność i bardzo ją cenię.
Z czym wiązało się to odkrycie?
– Ze zmęczeniem i ciągłym stresem porównywania swoich dokonań z dokonaniami innych. Tu nie chodzi o przerost ambicji. Gdy gra się, na przykład, znaną sonatę Beethovena, trzeba przygotować się na porównania. Melomani znają dziesiątki jej wykonań. Najpierw należy zrealizować wszystko, co istnieje w tradycji wykonawczej i dopiero potem dodać do tego jakiś własny indywidualny rys. Ale to są niuanse, kosztujące bardzo dużo wysiłku. Dawniej grało się rzeczy nowe, współczesne. Bach pisał co tydzień nową mszę i nikt nie zajmował się wielokrotnym powtarzaniem tych samych utworów. Muzyka miała charakter użytkowy. A od XX wieku gra się w kółko klasykę. W dodatku powstały sztywne podziały na muzykę współczesną, dawną, rozrywkową. Tymczasem najciekawsza jest różnorodność. Odczuwam potrzebę uczestniczenia w bieżącym życiu muzycznym. W tym samym stopniu interesuje mnie co dzieje się w muzyce klasycznej, jak i rozrywce czy jazzie.