„Wytrzyszczka": Muzy, nobliści i zmrożona wódeczka

„Wytrzyszczka" to nowa, znakomita familijna książka Michała Rusinka o pochodzeniu nazw miast i miejscowości.

Aktualizacja: 04.07.2021 19:28 Publikacja: 04.07.2021 18:17

„Wytrzyszczka": Muzy, nobliści i zmrożona wódeczka

Foto: materiały prasowe

Wakacje sprzyjają podróżom, a ceniony krakowski literaturoznawca, autor limeryków i wieloletni sekretarz noblistki Wisławy Szymborskiej, zadbał o to, byśmy przeżyli je świadomie. Z humorem, nie kryjąc, że nie wszystko wiemy na pewno, tłumaczy m.in., że nazwa Kraków pochodzi od Krakusa lub Gracchusa, Warszawa zaś nie zawdzięcza nazwy Warsowi i Sawie, tylko Warcisławowi, którego zdrobniale nazywano Warszem.

Pasja i ekspresja

Jest w pasji uświadamiania najmłodszych czytelników walor pozytywistycznej misji dawnych inteligentów, ale też naturalne rozwinięcie pracy wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz codziennego komunikowania się z własnymi dziećmi.

Cel jest taki, by w dziecięcym pejzażu – przeładowanym migotliwą kulturą obrazkową, grami komputerowymi, „śmigającym" coraz szybciej internetem – poszerzać wiedzę o polszczyźnie. Wzorem dla Michała Rusinka jest ksiądz Tischner, który przekonywał, że filozofia niedająca się przetłumaczyć na język góralski nie ma sensu. Rusinek próbuje przekładać wiedzę naukową wprawdzie nie na góralski, ale na język zrozumiały przez dzieci. Najbardziej wzniosłe prawdy podane w niekomunikatywny sposób nie mają szansy u czytelników, zwłaszcza tych młodszych.

Klarowny przekaz książek, a właściwie albumów, wzmacnia stylizowana na retro oprawa graficzna autorstwa Joanny Rusinek – siostry autora. On zaś nie ukrywa, że inspiruje się kinem familijnym, w tym największymi amerykańskimi produkcjami, których scenarzyści starają się przyciągnąć uwagę również rodziców. Z myślą o nich Michał Rusinek stworzył w jednej z książek przypisy.

Cykl językoznawczy tworzy m.in. „Psia skrętka, czyli przewodnik po dziecięcych przekleństwach". Przykładów dostarczyło życie. Zdarzyło się autorowi, że musiał wytłumaczyć córce treść napisów z krakowskich murów, na przykład o treści „Je...ć Cracovię". W formie przestrogi dla innych rodziców, by nie tabuizowali wulgaryzmów, wspomina, jak córka ostrzeżona przez niego, że „je...ć" to brzydkie słowo, którego nie wolno jej używać – w czasie jakiejś awantury rodzinnej nazwała tatę... „jebaciem". Dlatego, choć z dystansem, nawet wobec działań sąsiadów deklaruje względny szacunek, jeśli tylko piszą na ścianach klatki schodowej wulgaryzmy bez błędów ortograficznych. Hamowanie naturalnej ekspresji – co z tego: podoba się czy nie – jest nieskuteczne.

Z pewnością Michał Rusinek nie chce popełnić błędu profesor Krystyny Pawłowicz, który dała zły przykład w duchu nakazowego zaklinania rzeczywistości. Stała się w ten sposób muzą książki „Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych". Ówczesna posłanka PiS miała zażądać od Rady Języka Polskiego, której Michał Rusinek jest członkiem, cytuję: „wyrugowania z polszczyzny zapożyczeń". Prof. Katarzyna Kłosińska, przewodnicząca Rady, zwróciła jej wówczas uwagę, że „wyrugować" to także zapożyczenie.

Tylko około 10 procent wyrazów z naszego słownika ma korzenie słowiańskie. Dlatego Michał Rusinek jako inspirację swoich książek, już całkiem serio, woli wskazywać „Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk, która przypomina o wielokulturowości I Rzeczypospolitej. Rugowanej, nomen omen, przez zwolenników jednoplemiennego społeczeństwa.

Pawłowicz i Tokarczuk

Wielokulturowość bywa dziś bowiem postrzegana przez aktywistów rządzących partii jako koń trojański działalności antypolskiej i antynarodowej. Nie da się ukryć, że powraca gomułkowska retoryka. Rozwija ją Jarosław Kaczyński, na co dowodów dostarcza inna książka Michała Rusinka „Dobra zmiana", napisana wspólnie z Katarzyną Kłosińską, z podtytułem „czyli jak się rządzi światem za pomocą słów".

Stworzona w formie słownikowej, z opisami wspartymi cytatami, zawiera takie hasła, jak: „Imposybilzm", „Lewak", „LGBT", „Mordy zdradzieckie", „Partia zewnętrzna", „Pedagogika wstydu", „Polska w ruinie", „Targowica", „Wstawać z kolan". Składają się na propagandę, która kolonizuje język w debacie publicznej. Najnowsza fraza to „Łyżka prawdy w beczce kłamst". Na razie są dość skuteczne, ale napotykają opór, co widać było choćby w zdecydowanej reakcji i „nieparlamentarnej retoryce" Strajku Kobiet. Nieparlamentarnej, bo od często zakłamanej parlamentarnej polszczyzny parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy można się odciąć tylko prawdą, choćby nawet brzmiała brutalnie.

Podróż trwa

Od śmierci Wisławy Szymborskiej Michał Rusinek stoi na czele fundacji jej imienia, zajmującej się dziedzictwem poetki. W stulecie jej urodzin w 2023 r. ukażą się jej wszystkie wiersze, włącznie z dotąd niepublikowanymi oraz tymi, które zostały opublikowane w epoce socrealizmu.

Fundacja od 2013 r. przyznaje nagrodę w konkursie poetyckim. Na początku towarzyszył jej czek na 200 tysięcy zł. Po rozpoczęciu „dobrej zmiany" kwota zmniejszyła się do 100 tys. zł, wsparcie wycofały bowiem spółki Skarbu Państwa. Tak jakby nie ceniły polskiej poezji.

Michał Rusinek opisał swoje doświadczenia sekretarza noblistki w książce „Nic zwyczajnego". W przyszłym roku ukaże się jej wznowienie, poszerzone o niepublikowane wcześniej fotosy. Ale i bez nich sugestywnie obrazuje relacje Szymborskiej m.in. z Czesławem Miłoszem, Tomasem Venclovą, Günterem Grassem, domowe rytuały, w tym loteryjki. Jest też miejsce na menu towarzyszące spotkaniom – z sałatką z kapusty kiszonej i kurek oraz zrazami, podawanymi specjalnie dla Miłosza, który cenił też zmrożoną wódeczkę.

Dziś fundacja rozwija pamięć o Szymborskiej, organizując konkursy na rezydencje w mieszkaniu poetki. To oryginalny sposób wchodzenia w świat Szymborskiej. Drogi do niego są różne. Michał Rusinek przypomina w biografii, że zainteresował się poezją pani Wisławy przez przypadek, ale już pierwsza lektura wierszy pochłonęła go tak bardzo, że zapomniał wysiąść na odpowiednim przystanku. W pewnym sensie tamta podróż wciąż trwa. A choć po drodze sam został autorem, zarzeka się, że powieści nam nie dostarczy. Możemy jednak liczyć na kolejne książki związane z retoryką i językiem. Także tym politycznym.

Wakacje sprzyjają podróżom, a ceniony krakowski literaturoznawca, autor limeryków i wieloletni sekretarz noblistki Wisławy Szymborskiej, zadbał o to, byśmy przeżyli je świadomie. Z humorem, nie kryjąc, że nie wszystko wiemy na pewno, tłumaczy m.in., że nazwa Kraków pochodzi od Krakusa lub Gracchusa, Warszawa zaś nie zawdzięcza nazwy Warsowi i Sawie, tylko Warcisławowi, którego zdrobniale nazywano Warszem.

Pasja i ekspresja

Pozostało 93% artykułu
Literatura
"To dla Pani ta cisza" Mario Vargasa Llosy. "Myślę, że powieść jest już skończona"
Literatura
Zbigniew Herbert - poeta-podróżnik na immersyjnej urodzinowej wystawie
Literatura
Nagroda Conrada dla Marii Halber
Literatura
Książka napisana bez oka. Salman Rushdie po zamachu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Literatura
Leszek Szaruga nie żyje. Walczył o godność