To, jak dla mnie, jedna z kilku najlepszych powieści wydanych w Polsce w roku ubiegłym. Czekałem na nią z niecierpliwością dobre trzy lata, bo właśnie tyle minęło od publikacji powieści „Kult”, za którą Łukasz Orbitowski otrzymał Nagrodę Literacką m. st. Warszawy i której popularny portal lubimyczytac.pl przyznał tytuł „książki roku”. Przypomnę, w „Kulcie” pisarz w koncertowy sposób opisał legendarne ukazanie się w 1983 Matki Boskiej w ogródkach w Oławie pod Wrocławiem i wynikły z tego rwetes religijny, pielgrzymkowy, polityczny, obyczajowy i wreszcie milicyjny. Sensacją tą – przekazywaną sobie z ust do ust – żyła zaiste cała Polska stano wojennego. Bez wątpienia, „Kult” osiągnął sukces wydawniczy i czytelniczy. A jednak w „Chodź za mną” pisarz nie wykorzystuje żadnego sprawdzonego wcześniej konceptu.
Nie byłby sobą, gdyby nowa książka nie była inna niż poprzednia. „Chodź za mną” niewiele ma wspólnego w sensie artystycznym z „Kultem”, podobnie jak „Kult” niewiele miał wspólnego z „Exodusem” (2017), a „Rzeczy utracone” (2017) z „Inną duszą” (2015) czy z „Zapiskami Nosorożca” (2014). Każdy z tych utworów ma odmienny temat i osobną formułę narracyjną.
Czytaj więcej
Wszyscy staliśmy się nagle bardziej sieciowi. Im ktoś jest młodszy, tym łatwiej to akceptuje. Gdyby pandemia trwała 20 lat, wyrosłoby nam pokolenie nauczone życia w niewoli. Nie przychodziłoby im do głowy wyjść z domu bez powodu, bo nikt tak nie robi - mówi Łukasz Orbitowski, pisarz.
Nad liczącą cztery i pół setki powieścią Orbitowski pracował zaledwie półtora roku, a zatem dość krótko, biorąc pod uwagę fakt, że jego dzieło nie należy przecież do gatunku literatury rozrywkowej, przemysłowej. To powieść z ambicjami, tyle tylko, że te ambicje nie są przez autora manifestowane; znakomitość jego prozy ujawnia się stopniowo, ze strony na stronę. Tym bardziej, że jest ona pełna zaskakujących zdarzeń, konfliktów i rozwiązań. Akcja fabularna rozgrywa się w Gdyni, ale przecież także w Szwecji i w USA, czas akcji to lata współczesne, czas dojrzałego życia narratora o imieniu Dustin (na cześć aktora Dustina Hoffmana), ale także piąta, szósta i siódma dekada, czyli czas młodości i dojrzałości jego rodziców: matki Polki i ojca Rosjanina. O matce Dustin wie wszystko, zaś o ojcu nic, a właściwie tylko tyle, ile opowie mu matka. Pytanie zatem, czy to, co opowiada matka jest prawdą czy zmyśleniem? A matka opowiada dużo i z pasją, a na dodatek kwieciście.
Oryginalność „Chodź ze mną” tkwi w tym, że niezależnie od dramatycznych wydarzeń, takich jak skandal wynikający z romansu Polki z Rosjaninem, za co Polkę spotkał ostracyzm społeczny; takich jak ucieczka motorówką przez Bałtyk na zachód, a stamtąd do Ameryki, gdzie ojciec narratora podjął współpracę ze służbami wywiadowczymi, powieść ta została napisana z ogromną inwencją. Sensacja goni tutaj sensację, tajemnica tajemnicę, groza narasta i narastać będzie systematycznie aż do – a jakże – dramatycznego finału. A na dodatek współczesna Polska kapitalistyczna czy też liberalna przegląda się w Polsce komunistycznej, socjalistycznej: z jednej strony bogactwo dla wybranych, z drugiej – bieda dla wszystkich.