Łukasz Musiał wskazuje, że dzienniki miały u himerycznego twórcy utrzymać literacką samodyscyplinę, a były też zgodne z duchem epoki, bo autobiograficznie pisali najwięksi: Strindberg, Musil, Walser, Rilke. Kres dziennikom przyniosła diagnoza gruźlicy w 1917 r., po którym zapisany został jedynie jeden z 12 zeszytów. Powstało za to dwie trzecie prozatorskiego dziedzictwa Kafki. Jednocześnie spostrzeżenia z dziedziny teatru i kina – pierwszy zapisek dotyczy filmu braci Lumiere – zastępują opisy postępującego rozpadu: ciała i psychiki, przygnębionej chorobą.
Teatr był ważnym elementem rozpoznania tożsamości. Za istotne wydarzenie można uznać poznanie aktorów ze Lwowa, grających w żargonie. Kafka mocniej zdał sobie sprawę ze swojej żydowskości, a związane są z tym w „Dziennikach” liczne varsaviana i polonica. Dotyczą głównie różnic między Żydami asymilującymi się i trwającymi przy dawnych zwyczajach, które – uchylę rąbka tajemnicy – pozwalała kultywować elektryfikacja Warszawy.
Po raz pierwszy niepełne „Dzienniki” ukazały się w 1937 r., kiedy nazizm i komunizm stanowiły potwierdzenie intuicji Kafki, ale Brod też miał zapędy, jeśli nie totalitarne, to na pewno autorytarne. Dokonywał zmian stylistycznych, włączył do premierowego wydania dość buchalteryjne sprawozdania z podróży, czego teraz się nie robi. Usuwał próby i wersje utworów literackich, a w dziennikach jest m.in. pisana przez niego i Franza powieść „Robert i Samuel”. Cenzurował uwagi pod adresem osób trzecich, a także szczegóły życia seksualnego. Tymczasem Kafka pozbawiony zwierzęcej części ciała, jakby powiedział Miłosz, to twór sztuczny i nieprawdziwy.
Obawiający się stałych związków z kobietami Franz, nie unikał kontaktów z nimi, choćby z powodu obsesyjnej wręcz obawy przed starokawalerstwem. Pisząc o małżeństwie z Felice Bauer, stwierdzał: „Jeśli F. odczuwa wobec mnie tę samą odrazę co ja, wówczas moje małżeństwo jest niemożliwe”. I dalej: „Co za zdrożności z dziewczętami, mimo wszystkich bólów głowy, bezsenności, siwizny, zwątpień. Podliczam: od lata było ich co najmniej 6. Nic na to nie poradzę, wywala mi wprost język z ust, jeśli nie ulegnę chęci podziwiania tej, która godna jest podziwu, i kochania jej, póki się podziw (który jakby sfruwał) nie nuży. Wobec wszystkich 6 odczuwam winę prawię wyłącznie wewnętrzną, jedna wszakże kazała mi (...) czynić zarzuty”.
Ponieważ Kafkę uważa się za twórcę ponurego, warto podkreślić, że tradycję żydowską widział również jako źródło komizmu. Szyderczo odżegnywał się w rozmowie z siostrą od autobiografizmu przełomowego opowiadania „Wyrok”. Na sugestię podobieństwa opisanego mieszkania do tego realnego odpowiedział jadowicie i antypatriarchalnie: „Jak to? Ojciec musiałby wtedy mieszkać w klozecie”. Przewrotny jest fragment o śmiechu. Rzekomo poważnym tonem poucza, że śmiech jest godny pożałowania, bo zapomina się o poważnych sprawach. Dodaje: „Śmiać się powinniśmy w biurze, bo tam nic nie zdziałamy”.
Demony Kafki nie tylko przerażają, ale też prowokują do odruchowego śmiechu z nieprawdopodobieństwa wydarzeń, co pozwala choć na chwilę otrząsnąć się z paraliżu. Mamy też w „Dziennikach” emocję, której nie kojarzymy z Kafką: nadzieję. W 1921 r. napisał: „Jest jak najbardziej możliwe, że wspaniałość życia otacza każdego w całej pełni, zawsze gotowa, lecz przesłonięta, w głębinach, niewidoczna, bardzo daleka. A jednak tam spoczywa, nie wroga, nie oporna, nie głucha (…) Oto istota magii, która nie tworzy, ale przyzywa”.