Wznowiła pani „Wymazywanie. Rozpad", legendarny testament Bernharda prozą. W aurze protestów rozliczył Austrię z nazizmu, czego sama unikała. Co skłoniło panią do reedycji?
„Wymazywanie" jest ostatnią wielką powieścią Bernharda, rzeczywiście niejako testamentem. Ale Austrię rozliczał z nazizmu w wielu innych wcześniejszych prozach i dramatach. Przecież zwrot „kalający własne gniazdo" (Nestbeschmutzer) przylgnął do niego znacznie dawniej. Były dwa wydania tej powieści w W.A.B. Od wielu lat książki nie ma na polskim rynku, na Allegro ceny są bandyckie, około 200–260 złotych za egzemplarz, a przecież urosło już nowe pokolenie czytelników zafascynowanych twórczością tego pisarza. Odzyskałam prawa do swojego przekładu i postanowiłam zaspokoić zapotrzebowanie na tę książkę. Nie pomyliłam się, jest duże zainteresowanie.
Książka ma polską legendę, którą stworzył spektakl Krystiana Lupy z 2001 roku. Przypadł na czas dyskusji o Jedwabnem, którego część Polaków nie przyjmowała do wiadomości. Jak pani odbierała spektakl, bo Lupa przetłumaczył książkę, nie będąc profesjonalnym tłumaczem.
Można powiedzieć, że od Krystiana Lupy i jego Bernhardowskich inscenizacji zaczął się w Polsce boom na prozę tego autora. Przecież znacznie wcześniej, bo na początku lat 80., ukazały się w moim przekładzie w Czytelniku trzy minipowieści z cyklu „Autobiografie", ostro piętnujące między innymi nazistowską i ultrakatolicką mentalność obywateli Austrii. Nakłady tych książeczek były spore, ale zainteresowanie znikome.
Dopiero Krystian Lupa swoimi genialnymi spektaklami rozsławił Bernharda w Polsce. A to, że wielu Polaków nadal nie przyjmuje do wiadomości tragicznych, haniebnych wydarzeń w Jedwabnem, świadczy tylko niechlubnie o części naszego społeczeństwa, które nigdy nie zmierzyło się z historyczną prawdą o tym, że nie wszyscy Polacy traktowali Żydów jako współobywateli polskich. Brak ówcześnie wielkiej, zakrojonej na szeroką skalę debaty na ten temat, milczenie najwyższych władz cywilnych i kościelnych (z wyjątkiem Aleksandra Kwaśniewskiego, który wziął udział w obchodach rocznicy) sprawia, że do dzisiaj Polacy mają się wyłącznie za bohaterów, a wspomnienia Żydów, którym udało się przeżyć, lub ich potomków są zgoła inne.