Nie przyjechał, nie dawszy przedtem znaku, że zmieniły mu się plany. Ubawił mnie komunikat organizatorów o tym, że pisarz nie przybył na lotnisko, a wcześniej nie odebrał biletu lotniczego. Można się oburzać – przecież nawet największe gwiazdy zobowiązane są do dotrzymywania umów, inaczej drwią sobie z czytelników.
A jednak w dezynwolturze autora „Cząstek elementarnych" jest coś na swój sposób uroczego. Oto artysta, który nic nie musi, za nic ma wszelkie reguły, nie zamierza wypełniać kontraktów w tych punktach, które nie dotyczą imponderabiliów. Może sobie na to pozwolić, więc korzysta do woli. Budując przy tym własny mit – to prawda, że tanimi środkami.
Nie tak dawno trafił na czołówki wcale nie specjalistycznej prasy, a popularnych portali, bo... zniknął. Po dwóch dniach jednak się odnalazł, tłumacząc, że zapomniał o ustalonych spotkaniach. Może więc o podróży do Polski też zapomniał?