Od czasu głośnego skandalu i resetu w Akademii Szwedzkiej, kiedy to w 2018 roku wstrzymano się z wręczeniem literackiego Nobla, sztokholmskie algorytmy wydają się być perfekcyjnie naoliwione. Obdzielają nagrodą sprawiedliwie wszystkie kontynenty, języki, płcie i gatunki literackie.
Przypomnijmy: za rok 2018 zaległy Nobel powędrował do polskiej powieściopisarki Olgi Tokarczuk, w 2019 – austriackiego eseisty i dramaturga Petera Handkego, w 2020 – amerykańskiej poetki Lousie Glück, w 2021 – anglojęzycznego potomka kolonizowanych Afrykanów Abdulrazaka Gurnaha, w 2022 – Francuzki piszącej na wskroś osobistą prozę (Annie Ernaux). W ubiegłym roku wygrał Jon Fosse, norweski dramaturg i prozaik. Można było więc śmiało obstawiać, że w tym roku wyróżnienie powędruje do kobiety z dalekiego (od Europy) kręgu kulturowego, którą Zachód poznaje przez tłumaczenia.
Czytaj więcej
Południowokoreańska pisarka, zmagająca się z tematem traum, została nieoczekiwanie laureatką literackiego Nobla. Informacja od Szwedzkiej Akademii zastała ją przy posiłku z synem. Była zaskoczona. W Polsce wydała kilka powieści.
Najpierw Hollywood, teraz nagroda
53-letnia Han Kang z Korei Południowej została nagrodzona – jak powiedział w czwartek w historycznym budynku Giełdy przedstawiciel Szwedzkiej Akademii – „za jej intensywnie poetycką prozę, która każe nam konfrontować się z historycznymi traumami i odkrywa kruchość ludzkiego życia”. Następnie dodał, że Han Kang „przykłada niebywałą wagę do relacji ciała i duszy, życia i śmierci, a w swojej stylistyce – poetyckiej i eksperymentującej – wytycza nowe kierunki dla współczesnej prozy”.
Kang jest jednak o tyle ciekawą laureatką, że należy do ścisłego literackiego mainstreamu, co wcześniej zdarzało się nie tak znowu często. Przekłady, międzynarodowe nagrody, filmowe ekranizacje i setki artykułów.