W poniedziałek kilkanaście krajów UE, a także m.in. USA i Kanada podjęły decyzję o wydaleniu łącznie ponad setki rosyjskich dyplomatów. Był to gest solidarności wobec Londynu, który twierdzi, że Rosja brała udział w ataku chemicznym do jakiego doszło na terytorium Wielkiej Brytanii.
Chodzi o otrucie byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córki Julii, którzy zostali zaatakowani środkiem bojowym Nowiczok opracowanym w Rosji. Otrucie Skripala było pierwszym przypadkiem użycia w Europie broni chemicznej po zakończeniu II wojny światowej.
Wielka Brytania twierdzi, że za atakiem stała Rosja - w ramach retorsji Londyn wydalił z kraju 23 rosyjskich dyplomatów i zamroził stosunki z Rosją na najwyższym szczeblu. Moskwa odpiera te oskarżenia przekonując, że Londyn nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie tezy, że to Rosja stała za atakiem w Salisbury.
Polska, w ramach solidarności z Wielką Brytanią, wydaliła czterech rosyjskich dyplomatów. Rosja odpowiedziała uznaniem czterech dyplomatów z Polski za persona non grata.
Zdaniem Schnepfa reakcja Rosji na działania Zachodu nie jest zaskakująca. - Reakcja Rosji była przewidywalna, to jest symetria - mówił były ambasador Polski w USA.