Jan Paweł II mówił w 1995 r. podczas szóstej pielgrzymki do kraju: „Polska woła dziś o ludzi sumienia", czyli tych, którzy angażują się w kształtowanie „pokoju, w naszych rodzinach, w społecznościach, w których żyjemy, i w całej Ojczyźnie", kto podejmuje odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczy się o dobro wspólne". Niejednokrotnie wzywał Polaków do wzajemnego poszanowania.
Socjolodzy tłumaczyli, że po 1990 r. wielu ludzi nie rozumiało, co oznacza „działać, pozostając w zgodzie z zasadami moralnymi w warunkach sprzeczności interesów". Polacy musieli konkurować ze sobą na różnych polach, tymczasem nie doszło do przemyślenia i ustanowienia wyraźnych reguł – w tym moralnych – gry o korzyści. Trudne było utrzymanie dawnej wizji Polski, o której marzono przed 1990 r., a która miała być oparta na wzajemnym respekcie.
W 1994 r. Jacek Żakowski napisał tekst pt. „Coś w Polsce pękło, coś się skończyło" o słabnącej etyce wśród polityków. W 2009 r. podtrzymywał tę opinię, wskazując na oporność rządzących elit czy ich niechęć do uznania, że „niska etyka władzy" stała się problemem. Prymas Wojciech Polak mówił o wzajemnym niszczeniu się, „z premedytacją i determinacją, co poza wszystkim ośmiesza nas w oczach innych" (2017). Bp Piotr Jarecki napisał o rozdźwięku między pięknymi słowami padającymi podczas różnych uroczystości publicznych a czynami będącymi wyrazem wrogości i nienawiści. Uznał to za przejaw głębokiego kryzysu moralnego, a także kulturowej schizofrenii.
Zabójcze wady
W przeszłości wielu komentatorów wskazywało na ciemne strony zachowań w polityce i życiu publicznym. Maria Dąbrowska pisała w 1937 r. o nienawiści w życiu i „kto żyw tę nienawiść podsyca". Wzywała, aby uzmysłowić sobie źródła tego zjawiska, aby „nienawiść wyplenić z życia naszego z korzeniami". August Hlond, prymas Polski, w 1933 r. w specjalnym liście pisał, że „Klęską dzisiejszego życia publicznego jest nienawiść, która dzieli obywateli Państwa na nieprzejednane obozy, postępuje z przeciwnikami politycznymi jak z ludźmi złej woli, poniewiera ich bez względu na godność człowieczą i narodową, zniesławia i ubija moralnie". Jego zdaniem panoszyło się kłamstwo, demagogia, oszczerstwo, a dyskusje i polemiki prowadzone były w sposób „nieszczery i niski".
W Polsce istnieje silny nurt analityczny wskazujący, że to wady moralne osłabiły w przeszłości państwo, a skutkiem był jego upadek. Karol Górski, wybitny znawca kultury polskiej, pisał, że Polska upadła z powodu braku dyscypliny moralnej, a także intelektualnej. W 1936 r. pisał: „Państwo polskie cierpi bowiem na brak odpowiednich ludzi, przygotowanych zarówno pod względem fachowym, jak moralnym". W podobnym duchu pisał Stanisław Koźmian (1836–1922), konserwatywny polityk. Wskazywał na zuchwałość „wobec sumienia publicznego". Stało się to powodem „rozprężenia wszelkich węzłów, rozstroju i zgnilizny, po których nastąpił, bo nastąpić musiał, rozkład czy też, jak go dzieje nazwały, rozbiór". Państwo upadło w sposób niespotykany w historii, nie z nadmiaru cnót jego społeczeństwa i klasy politycznej, lecz wskutek ich zabójczych wad.