W Europie Zachodniej i Ameryce Północnej co roku dokonuje się około 3 milionów aborcji chirurgicznych. Poronień wywołanych przez środki chemiczne jest prawdopodobnie kilkakrotnie więcej.
Gwałtownie zwiększa się liczba zachorowań na choroby weneryczne (najwięcej mówi się o AIDS, ale wzrost zachorowań dotyczy również wielu innych chorób), co spowodowane jest epidemią rozwiązłości.
Zjawiska te dotykają społeczeństw do niedawna chrześcijańskich. Na wiele z nich Kościół katolicki przez wieki wywierał istotny wpływ, a wymienione wcześniej problemy dotyczą również wiernych Kościoła. Rzeczą naturalną w tej trudnej sytuacji było zwołanie synodu poświęconego rodzinie.
Debata podczas synodu nadzwyczajnego, który obradował w 2014 roku, koncentrowała się na komunii dla osób rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach, a także kwestiach związanych z homoseksualizmem. Wydaje się, że debata w niewielkim stopniu odnosiła się do przyczyn negatywnych zjawisk, a bez rozpoznania przyczyn trudno znaleźć środki zaradcze.
Przez wieki małżeństwo było projektem na całe życie, projektem wspólnym, dotykającym wszystkich wymiarów egzystencji, od spraw materialnych poczynając, na duchowych kończąc. Rodzina, której fundamentem było monogamiczne i nierozerwalne małżeństwo, była miejscem, w którym przychodzą na świat i rozwijają się dzieci, ale jednocześnie przedsiębiorstwem (w przeszłości najczęściej rolnym), zarządzanym wspólnie przez małżonków, które dostarczało środków utrzymania. W rodzinie dzieci rodziły się i uczyły się budować relacje, by następnie założyć własne rodziny.
Znaczenie małżeństwa podnosił jego sakramentalny charakter. Wzorem dla małżonków miał być związek Chrystusa z Kościołem.
Atak na małżeństwo, a w konsekwencji na rodzinę, zaczął się od zakwestionowania jego religijnego charakteru. Luter odrzucił sakramentalność małżeństwa, otwierając drogę późniejszym niszczycielom. Rozwiązły Rousseau, który oddał do przytułku pięcioro swoich dzieci, stał się idolem warstw oświeconych.