Sąd Rejonowy w Gdyni oddalił powództwo klienta salonu tatuażu, który domagał się prawie 30 tys. zł zapłaty za – jego zdaniem – źle wykonaną usługę.
Do pracowni zgłosił się, aby pokryć inny, wyblakły już rysunek. W trakcie wizyty zaprezentował grafikę przedstawiającą całą postać zakonnicy, którą chciał wytatuować sobie na plecach, ale po konsultacji z tatuażystką zgodził się, aby widoczne było jedynie jej popiersie. Ostateczny projekt został przez niego zaakceptowany i przy użyciu kalki hektograficznej - „odbity” na jego skórze. Tatuażystka zrobiła jeszcze zdjęcie ostatecznego efektu przygotowań, a kiedy klient go zaakceptował, przystąpiła do pracy. Przerwała ją po około dwóch godzinach z powodu zgłaszanego przez klienta bólu; ostatecznie sesja została przerwana, a dalsza część usługi wykonana miała zostać podczas kolejnego spotkania. Autorka pracy zrobiła kolejne zdjęcie – tym razem przedstawiające częściowo wykonany rysunek – a klient, tak jak poprzednio, nie zgłosił do niego uwag. Zapłacił za usługę 800 zł i wpłacił zaliczkę na poczet kolejnej wizyty.
Czytaj więcej
Na rok ograniczenia wolności został skazany tatuażysta, który wykonał zabieg na gałkach ocznych młodej wrocławiance. Kobieta chciała, żeby były czarne. Po zabiegu zaczęła tracić wzrok.
Załamanie psychiczne z powodu tatuażu z zakonnicą?
Po powrocie do domu mężczyzna jednak zmienił zdanie i uznał, że uzyskany efekt jest dla niego nie do zaakceptowania. W piśmie do autorki pracy wezwał ją do zapłaty prawie 30 tys. zł. Argumentował, że cała sytuacja doprowadziła go do poważnego załamania psychicznego.
Sprawa trafiła do sądu, a powołana w niej biegła jednoznacznie zaopiniowała, że przerwanie usługi w połowie wykonywania daje jeszcze możliwość wprowadzenia poprawek. Nie można więc stwierdzić, jakoby autorka popełniła błąd w sztuce czy błąd techniczny, lub wykazała się brakiem profesjonalizmu. Badanie skóry również nie wykazało, jakoby w miejscu pokrytym rysunkiem pojawiły się zgrubienia czy blizny.