Sąd Rejonowy w Bydgoszczy nieprawomocnym wyrokiem przyznał nowej właścicielce szczeniaka ponad 9 tys. euro. Na kwotę tę złożył się częściowy zwrot ceny zakupu psa z wadą genetyczną i koszt przeprowadzonych u niego operacji. Przy zakupie suczki rasy chow-chow została ona zapewniona, że piesek jest zdrowy. W podpisywanej umowie właścicielka hodowli zawarła jednak postanowienie o wyłączeniu rękojmi, czyli odpowiedzialności sprzedającego za wady towaru, mimo że przy ustaleniach telefonicznych między kobietami nie było o tym mowy.
Szczeniak z wadą genetyczną. Kto nie zauważył wady?
Kiedy pies trafił do nowego domu we Francji okazało się, że utyka. Sprzedająca zapewniła właścicielkę, że jest to zachowanie normalne u szczeniaków – zaleciła noszenie go na rękach, ograniczenie spacerów i podawanie suplementów. Jednak po konsultacji z kilkoma weterynarzami nowa opiekunka odkryła, że pies cierpi na dysplazję, czyli genetyczną chorobę stawów. Ostatecznie przeszedł dwie operacje.
W międzyczasie nabywczyni ustaliła, że matka zwierzęcia urodziła już kiedyś szczeniaka z podobnym schorzeniem. Ojcem psów pochodzących z nowego miotu był już inny samiec, ale również w tej grupie znalazły się młode cierpiące na dysplazję. To samo dotknęło inne okazy różnych ras z tej samej hodowli. Zdaniem nabywczyni zapis o braku rękojmi jest więc nieważny, bo sprzedająca celowo zataiła chorobę psa.
Ta ostatnia jednak zaprzeczała. Argumentowała ponadto, że sprzedaży dokonała jako osoba fizyczna, które nie prowadziła działalności gospodarczej związaną z hodowlą zwierząt. Przypomniała, że rodzice psa byli zdrowi, zaś kupująca przy jego odbiorze nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń. Poza tym statystyki dotyczące dysplazji są powszechnie dostępne, więc zawierając taką transakcję trzeba liczyć się z jej wystąpieniem.
Czytaj więcej
Sprawa dyscyplinarna dr Jacka S., który wyciął nerkę adoptowanemu psu i przeszczepił innemu, poczeka na finał procesu karnego.