Przemawiając w Radzie Najwyższej, prezydent Ukrainy w środę zdradził jawną część promowanego od miesięcy przez Kijów „planu zwycięstwa”. Ukraiński przywódca wygłosił pięć punktów, których realizacja – jego zdaniem – doprowadziłaby do zakończenia wojny już w przyszłym roku. Problem polega na tym, że niektóre fragmenty planu są mocno nieścisłe albo zbyt mało prawdopodobne.
Ukraina chce do NATO. Kijów zgodzi się na zamrożenie wojny z Rosją?
Pierwszy (i zarazem najważniejszy) punkt zakłada, że Ukraina natychmiast ma zostać zaproszona do NATO. W Kijowie mówią o tym nie po raz pierwszy, dążenie kraju do sojuszu zostało wpisane do ukraińskiej konstytucji jeszcze w 2019 roku. Trudno się z prezydentem Zełenskim nie zgodzić, że to Europa, nie podejmując od wielu lat w tej sprawie decyzji (jeszcze podczas szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 roku), kusiła Putina do inwazji.
Co proponuje ukraiński przywódca dzisiaj? W jakich granicach Ukraina miałaby zostać zaproszona do NATO, biorąc pod uwagę to, że Rosja okupuje niemal jedną piątą terytorium kraju łącznie z Krymem? Czy Kijów zaakceptowałby zamrożenie trwającej już trzeci rok wojny? Zełenski na te pytania na razie nie odpowiada. A przecież trudno sobie wyobrazić, że Ukraina zostanie przyjęta do NATO i – powiedzmy – hiszpańska armia ruszy nad Dniepr, by np. wyzwalać Krym. Członkostwo w NATO nie będzie bezwarunkowe.
Czytaj więcej
„Po raz ostatni doświadczyliśmy tego za czasów Kuczmy” – alarmuje szefowa jednego z najważniejszych portali. Redakcja mówi o „systematycznej presji” ze strony prezydenckiego biura. Głos zabierają też inne media i opozycja.