Łukaszenko mówi o Grupie Wagnera i korytarzu suwalskim: Nie potrzebujemy go

- Niech się modlą, żebyśmy ich zatrzymali, żebyśmy jakoś ich utrzymywali. Inaczej przeniknęliby bez nas i tak rozwaliliby Rzeszów i Warszawę, że nic by z tego nie zostało - mówi o Grupie Wagnera Aleksander Łukaszenko.

Publikacja: 01.08.2023 15:39

Aleksander Łukaszenko

Aleksander Łukaszenko

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 524

- Jeśli chodzi o tę prywatną firmę wojskową (Grupa Wagnera - red.). Kiedy doszło do tych nieprzyjemnych wydarzeń, musiałem interweniować. Zrozumiałem, że jeżeli Rosja wybuchnie, będzie gorąco u wszystkich. Tak było zawsze w historii: rewolucje zaczynały się tam, a kończyły tutaj i na Kaukazie. To są nasi ludzie. Obiecałem im: Jeśli się zatrzymacie, gwarantuję wam bezpieczeństwo, zabierzemy was na Białoruś, a potem to rozwiążemy". To właśnie teraz robimy - mówił we wtorek Aleksander Łukaszenko.

Podkreślił, że chciałby zatrzymać tę jednostkę w kraju. - To są prawdziwi bojownicy, którzy przeszli przez wojnę, którzy stracili wielu swoich przyjaciół. Pomagają nam za darmo, przekazują swoje doświadczenie - powiedział.

Czytaj więcej

Białoruskie śmigłowce w pobliżu granicy z Polską. Wojsko wydało oświadczenie

- Nagle, słyszę, że Polska jest wściekła, iż rzekomo przyjeżdża tu jakiś oddział, nawet 100 osób. Żadne oddziały Grupy Wagnera liczące 100 osób nie zostały tu przeniesione. A jeśli już, to tylko po to, by przekazać doświadczenie bojowe brygadom, które są skoncentrowane w Brześciu i Grodnie - mówił na spotkaniu z mieszkańcami wsi Bieławieżski.

Łukaszenko mówił również o korytarzu suwalskim. Zaznaczył, że zachodni politycy zaniepokoili się rzekomymi planami jednostek Grupy Wagnera na Białorusi dotyczącymi zajęcia korytarza.

- Korytarz suwalski nie znajduje się na Białorusi. Nie podróżujemy tym korytarzem, ani do korytarza. Nie potrzebowaliśmy go od tysiąca lat. Najważniejsze to zachować spokój - mówił.

- Zażartowałem, że wagnerowcy mówią między sobą: "pojedźmy na wycieczkę do Rzeszowa". Dlaczego? Bo sprzęt i broń szła z Rzeszowa do miejsca, gdzie ci wagnerowcy walczyli - pod Artemowskiem (Bachmutem - red.). Tam zginęło tysiące ich ludzi. I tego im nie wybaczą. Niech podziękują Białorusinom i mnie za zaproszenie tych bojowników do naszego kraju - przekonywał.

- Czy oni wybaczą? Nie wybaczą. Więc niech się modlą, żebyśmy ich trzymali, żebyśmy jakoś ich utrzymywali. Inaczej przeniknęliby bez nas i tak rozwaliliby Rzeszów i Warszawę, że nic by z tego nie zostało - powiedział.

- Jeśli chodzi o tę prywatną firmę wojskową (Grupa Wagnera - red.). Kiedy doszło do tych nieprzyjemnych wydarzeń, musiałem interweniować. Zrozumiałem, że jeżeli Rosja wybuchnie, będzie gorąco u wszystkich. Tak było zawsze w historii: rewolucje zaczynały się tam, a kończyły tutaj i na Kaukazie. To są nasi ludzie. Obiecałem im: Jeśli się zatrzymacie, gwarantuję wam bezpieczeństwo, zabierzemy was na Białoruś, a potem to rozwiążemy". To właśnie teraz robimy - mówił we wtorek Aleksander Łukaszenko.

Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku
Konflikty zbrojne
Rosja chce mieć drugą armię świata. Czy Putin szykuje się do długiej wojny?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Konflikty zbrojne
Wybuchające pagery w Libanie. Hezbollah upokorzony i zdruzgotany