Białoruska wioska Cel w obwodzie mohylewskim jeszcze w 2009 roku liczyła ponad 1 400 mieszkańców. Dzisiaj pozostało tam niespełna 150 osób, reszta wyprowadziła się jeszcze w 2018 roku, gdy stacjonującą tam brygadę rakietową przeniesiono do pobliskich Osipowicz. Od wielu lat żołnierze nie byli zaskoczeniem dla miejscowych, ale przeprowadzka tam najemników Grupy Wagnera mocno zmieniła ich życie. Boją się rozmawiać o swoich „gościach” i liczą, że jeszcze przed zimą „pojadą dalej”. - Podobni do bojówkarzy z filmów – brutalni i groźni. Widać po nich, że to „chłopacy z wojny” i nie są podobni do białoruskich wojskowych – relacjonuje jeden z miejscowych w rozmowie z białoruskim portalem "Nasza Niwa". Przyznaje, że bez potrzeby stara się nie zbliżać do miejsca, gdzie stacjonują wagnerowcy.
Najemnicy z Grupy Wagnera nie szanują białoruskiej milicji
- To koniec naszego spokojnego życia. Jest duże zamieszanie, często przyjeżdża milicja, wieczorami w miasteczku wojskowym gra muzyka. Na razie nie wiemy co nas czeka – twierdzi jedna z mieszkanek wioski.
W leżących 20 kilometrów od wojskowego miasteczka Osipowicz (centrum rejonowe) również nie są zachwyceni obecnością najemników z Rosji. - Ludzie są zastraszeni, mówić o nich nie chcą. W porównaniu z żołnierzami armii rosyjskiej, którzy wcześniej do nas przyjeżdżali i wśród których nie brakowało niedołęgów, wagnerowcy wyglądają poważniej i niebezpieczniej. Miejscowi ich się boją, obawiają się wzrostu przestępczości. Rosjanie są brutalni. Milicjantów z Mohylewa, którzy im towarzyszą, w ogóle nie szanują, mogą ich upokorzać w obecności innych ludzi – relacjonował w rozmowie z portalem Vot Tak jeden z mieszkańców Osipowicz.
Jewgienij Prigożyn po raz pierwszy zabrał publicznie głos po nieudanym buncie w Rosji. W opublikowanym w środę wieczorem nagraniu przemawiał do tłumu swoich najemników, którzy już dotarli na Białoruś. Zapowiadał wyjazdy do Afryki, ale nie wykluczył też powrotu nad Dniepr. Po nim przemówił „Wagner”, czyli Dmitrij Utkin, który był witany hucznymi owacjami. Były oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego i założyciel grupy najemników wykonującej rozkazy Kremla w wielu częściach świata, nie pojawiał się wcześniej publicznie. Teraz obiecał zgromadzonym na Białorusi, że „to tylko początek” i zapowiadał „wielką robotę”. Na dowódcę zgromadzonych pod Osipowiczami najemników Prigożyn mianował niejakiego Siergieja, który występuje pod pseudonimem „Pionier”. Niewiele o nim wiadomo poza tym, że uczestniczył w konfliktach zbrojnych w Libii, Syrii, Sudanie, Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Wagnerowcy już szkolą żołnierzy armii białoruskiej, o czym regularnie informuje resort obrony Aleksandra Łukaszenki. W czwartek zorganizowali wspólne z jednostkami białoruskiej armii szkolenia tuż przy granicy z Polską na poligonie „Brzeskim”. Docelowo na Białorusi ma się pojawić nawet 10 tys. wagnerowców. Liczbę tę podał jeden z członków rady dowódców Grupy Wagnera, "Marks", na związanym z najemnikami kanale w Telegram.
Grupa Wagnera: Nowa siła na Białorusi
Czy warto się obawiać, że Moskwa może użyć najemników uderzając np. w korytarz suwalski, tak jak to sugerował emerytowany dowódca Zachodniego Okręgu Wojskowego Rosji, a obecnie szef komisji obrony Dumy, gen. Andriej Kartopołow?