Rosjanie negocjowali z Ukraińcami i bombardowali ukraińskie miasta

Choć na granicy białorusko-ukraińskiej toczyły się negocjacje, Rosja wciąż bombardowała ukraińskie miasta.

Aktualizacja: 28.02.2022 21:39 Publikacja: 28.02.2022 21:24

Delegacje z Rosji i Ukrainy spotkały się w jednej z rezydencji Łukaszenki

Delegacje z Rosji i Ukrainy spotkały się w jednej z rezydencji Łukaszenki

Foto: EPA/SERGEI KHOLODILIN

Rozmowy, do których w poniedziałek była przykuta uwaga świata, odbyły się udostępnionej przez Aleksandra Łukaszenkę rezydencji na brzegu rzeki Prypeć, tuż przy granicy ukraińsko-białoruskiej. Kijów wysłał tam ministra obrony Ołeksija Reznikowa, doradcę prezydenta Mychajła Podoliaka, szefa frakcji rządzącej partii Sługa Narodu Dawida Arachamię oraz pochodzącego z Krymu deputowanego Rady Najwyższej Rustema Umarowa. Delegacji Kremla przewodził doradca Putina i były minister kultury Władimir Miedinski.

Po pięciogodzinnym spotkaniu strona ukraińska poinformowała, że wraca do Kijowa na konsultacje, i zapowiedziała kolejne rozmowy z Rosjanami. Przedstawiciel Moskwy przekazał zaś, że do kolejnego spotkania dojdzie w najbliższych dniach na granicy polsko-białoruskiej. W chwili zamykania tego numeru „Rzeczpospolitej" efekty negocjacji nad Prypecią nie były znane.

Bomby na Charków

– Nie znam szczegółów tych rozmów, ale walki nie ustają. Na celowniku Rosjan jest Mariupol, Charków, Kijów, Odessa, Mikołajiw. Próbują okrążyć i zająć chociaż jedno miasto, by ogłosić jakikolwiek sukces. Myślę, że to im się nie uda. Ukraińska armia nie tylko odpiera ataki, ale przechodzi do kontrataku – relacjonował „Rzeczpospolitej", gdy rozmowy na Białorusi jeszcze trwały, mjr Ołeksij Arestowycz, doradca w biurze ukraińskiego prezydenta.

Czytaj więcej

Charków. Rodzina żywcem spalona w samochodzie w wyniku rosyjskiego ostrzału

Czy jest szansa na zawarcie pokoju z Rosją? – Moim zdaniem powinniśmy domagać się wycofania rosyjskich wojsk zarówno z Donbasu, jak i z Krymu – mówi. Twierdzi, że na północy obwodu czernihowskiego rosyjskie siły dopuściły się zbrodni na ludności cywilnej. – Otrzymaliśmy informacje, że grabią i zabijają cywilów w ich domach – relacjonuje.

Pod ostrzałem rosyjskich wyrzutni typu Grad znalazł się w poniedziałek Charków, który od kilku dni bezskutecznie próbują zająć siły Kremla. – To, co się teraz dzieje w Charkowie, to zbrodnia wojenna! To ludobójstwo na narodzie ukraińskim – grzmiał mer miasta Ołeh Synegubow. Alarmował, że zginęło kilkudziesięciu mieszkańców, którzy po spędzonej w schronach nocy udali się do aptek, do sklepów i po wodę pitną. W ukraińskich mediach pojawiły się drastyczne zdjęcia rozrzuconych po ulicy ciał ludzi, którzy w rękach trzymali pojemniki na wodę.

To, co się teraz dzieje w Charkowie, to zbrodnia wojenna! To ludobójstwo na narodzie ukraińskim

Ołeh Synegubow, mer Charkowa

W poniedziałek atak dywersantów został udaremniony w kijowskim monasterze św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. W Prawosławnej Cerkwi Ukrainy (PCU) patriarchatu konstantynopolitańskiego twierdzą, że na celowniku Rosjan może być metropolita Epifaniusz, zwierzchnik cerkwi niezależnej od Moskwy. Brytyjski „The Times" twierdzi, że w Kijowie znajduje się ponad 400 najemników grupy Wagnera (rosyjska firma związana z wywiadem wojskowym i zaangażowana w konfliktach na całym świecie), których celem jest zamordowanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

Tymczasem rosyjski resort obrony zaapelował do mieszkańców ukraińskiej stolicy, by opuszczali miasto drogą w kierunku miejscowości Wasylków. – Rosjanie stoją 10–20 kilometrów od Kijowa od strony miejscowości Irpień, w kierunku Żytomierza w odległości 30–40 kilometrów. Próbują wywołać panikę, bo miasto bez mieszkańców łatwiej jest zajmować. Ale nasi mieszkańcy nie zamierzają uciekać, mają broń i chcą walczyć. Wszyscy będziemy walczyć – mówi Arestowycz.

Może być bieda

O planach Kremla mówił w poniedziałek sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow. Twierdzi, Rosjanie chcieli błyskawicznie przesunąć siły pancerne w głąb terytorium Ukrainy, odciąć najważniejsze miasta, zniszczyć infrastrukturę, wywołać panikę i wyeliminować kierownictwo państwa. – Centralnym punktem planu inwazji było zajęcie Kijowa i utworzenie rządu marionetek sterowanych przez Federację Rosyjską. Na razie żaden z celów planu nie został osiągnięty – powiedział Daniłow.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński z Kijowa: „Rosjanie coraz bardziej odczuwają, w co ich Putin wpakował”

Tymczasem odcięte od reszty świata elity w Moskwie czekają na dalsze decyzje Władimira Putina. A ten w poniedziałek w odpowiedzi na sankcje Zachodu nakazał m.in. rosyjskim firmom wymianę na ruble 80 proc. przelewów, które otrzymały po 1 stycznia z zagranicy w obcej walucie. Zabronił też Rosjanom dokonywać przelewów w obcej walucie na własne, zagraniczne rachunki. W tym samym czasie prezydent Zełenski podpisywał wspólnie z premierem i szefem parlamentu wniosek o wstąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej.

– Putin, rozpoczynając operację, mówił o demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy. Demilitaryzacja po to, by nie było zagrożenia dla Rosji, a denazyfikacja, by zniszczyć antyrosyjski projekt na Ukrainie. Zobaczymy, jaki będzie tego skutek. Jeżeli kierownictwo Rosji przeliczyło się i pomyliło, będzie bieda. To byłoby to narodową katastrofą – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksiej Muchin, znany moskiewski politolog sympatyzujący z Kremlem.

Straty ogromne, choć dokładnie nie wiadomo jakie

Rosyjskie ministerstwo obrony po raz pierwszy przyznało, że armia atakująca Ukrainę straciła żołnierzy. Nie podało jednak, ilu jest zabitych i rannych. Szacowanie rosyjskich strat w ludziach jest bardzo trudne. Ukraińskie ministerstwo obrony podało, że od początku inwazji zabito i raniono 5300 Rosjan. Zastrzegło jednak, że te dane są tylko przybliżone, bo walki cały czas trwają. Brak wiarygodnych szacunków wypływa także – o czym resort nie mówi – z taktyki ukraińskich oddziałów: atakują (najczęściej w nocy), odskakują od przeciwnika, pozostawiając zabitych przeciwników na polu walki, i atakują w innych miejscach. Rosyjskie ministerstwo obrony skarżyło się, że najczęściej są atakowane pojazdy zaopatrzenia, jadące na końcu długich kolumn czołgów i wozów bojowych. Informacjom o atakach tylko na ciężarówki z jedzeniem przeczą dane ukraińskiej armii, która twierdzi, że zniszczyła 190 rosyjskich czołgów, około 800 wozów bojowych i tylko 200 samochodów. Na pewno w jednej tylko niewielkiej podkijowskiej miejscowości Bucza, Ukraińcy zniszczyli sto pojazdów. Rosyjscy dziennikarze z grupy śledczej Conflict Inteligence Team naliczyli na razie 700 zabitych rosyjskich żołnierzy. Ale uwzględniają tylko weryfikowalne straty, tzn. widoczne na nagraniach wideo. Niezależni dziennikarze z grupy Bellingcat szacują, że do niedzieli zginęło 4,3 tys. żołnierzy armii inwazyjnej. —ał


Rozmowy, do których w poniedziałek była przykuta uwaga świata, odbyły się udostępnionej przez Aleksandra Łukaszenkę rezydencji na brzegu rzeki Prypeć, tuż przy granicy ukraińsko-białoruskiej. Kijów wysłał tam ministra obrony Ołeksija Reznikowa, doradcę prezydenta Mychajła Podoliaka, szefa frakcji rządzącej partii Sługa Narodu Dawida Arachamię oraz pochodzącego z Krymu deputowanego Rady Najwyższej Rustema Umarowa. Delegacji Kremla przewodził doradca Putina i były minister kultury Władimir Miedinski.

Pozostało 93% artykułu
Konflikty zbrojne
Izraelski atak na dowódcę Hezbollahu. „To kolejny cios dla organizacji”
Konflikty zbrojne
Operacja w obwodzie kurskim. Rosja spodziewała się jej od końca 2023 roku
Konflikty zbrojne
Wojna na Bliskim Wschodzie wisi w powietrzu
Konflikty zbrojne
Ukraińcy strzelają do Rosjan amunicją z Indii. Indie nie protestują
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Konflikty zbrojne
Eksplodujące radiotelefony Hezbollahu. To był najbardziej krwawy dzień w Libanie od roku