„Do tej pory zmarło 9 osób, jest 37 rannych, w tym troje dzieci. Cztery osoby wyszły ze schronu po wodę i zginęły. Rodzina - dwoje dorosłych i troje dzieci - została żywcem spalona w samochodzie” - poinformował na Telegramie Ihor Terehow, mer Charkowa. „To naprawdę okropne. I musimy przejść przez to razem. I się trzymamy” - podkreślił w swoim wpisie.

Terehow podkreślił, że Rosjanie nie tylko toczą wojnę na Ukrainie, ale niszczony jest ukraiński naród. „Ten dzień pokazał, że to nie jest tylko wojna. To mord na nas, na ukraińskim narodzie. Miasto Charków doświadczyło tego po raz pierwszy w swojej długiej historii. Pociski uderzające w budynki mieszkalne, zabijające i okaleczające niewinnych cywilów. Miasto Charków nie doznało takiego zniszczenia w najnowszej historii” - stwierdził.

Mer podziękował wszystkim służbom, które prowadzą akcję ratunkową po rosyjskich ostrzałach, usuwają gruz i śmieci oraz dostarczają media w Charkowie.

W poniedziałek doszło do zmasowanego ostrzału Charkowa rakietami Grad. Poinformował o tym doradca w MSW Ukrainy Anton Heraszczenko.