Zatrzymania innych urzędników pod pretekstem niedopatrzeń w innej sprawie – nadzoru nad upadłym SKOK Wołomin – okazały się tylko przygrywką tej propagandowej ofensywy. Szczególnie haniebne są komentarze polityków PiS pod adresem Wojciecha Kwaśniaka (byłego wiceszefa KNF próbującego rozwikłać aferę w SKOK Wołomin), który cudem uniknął śmierci pobity przez nasłanego zbira.
Gdy w audycji Tok FM europoseł PiS Karol Karski, profesor – podkreślam – prawa, zasugerował, że pobicie mogło być dyscyplinowaniem przez przestępców utrzymującego z nimi kontakty urzędnika, myślałem, że się przesłyszałem. Ale nie, wypowiedź Karskiego jest jasna: „To, że mieliśmy do czynienia z agresją środowiska przestępczego wobec jakiejś osoby, mogło wynikać z wielu powodów. Nie chcę generalizować, nie chcę ekstrapolować, ale przypomnijmy sobie, że czasem wystarczy nawet pozostawanie w kontakcie ze środowiskami przestępczymi. Jacek Dębski, minister z AWS zginął, bo utrzymywał kontakty ze światem przestępczym, a nie dlatego, że był kryształowo czystym urzędnikiem. Nawet kontakty z tym środowiskiem nie immunizują od agresji z jego strony. Mówię tylko z teorii kryminalistyki, wiktymologii, że to, że ktoś był ofiarą agresji, może wynikać z tego, że ktoś z tym środowiskiem (przestępczym - red.) walczył i był kryształowo czysty, lub był jego częścią, a pomiędzy tymi skrajnościami są różne odcienie szarości” – mówił Karski.
Cóż – myślę sobie – pan poseł przeszarżował i zapewne zaraz przeprosi. Ale nie, w podobny ton uderzył w TVP także Zbigniew Ziobro, prokurator generalny i minister sprawiedliwości: „Być może (Kwaśniak – red.) był zaatakowany właśnie dlatego, że Komisja Nadzoru Finansowego przez długi czas rozzuchwalała przestępców, pozwalając im w sposób bezkarny wyprowadzać miliardy złotych kosztem 85 tysięcy ludzi, którzy złożyli tam swoje oszczędności, często oszczędności życia”.
Jego słowa świadczą o tym, że wypowiedzi Karskiegio i Ziobry nie są przypadkowe. Układają się w przemyślany przekaz propagandowym PiS – sugestię, że wiceszefa KNF pobito, bo miał jakieś niejasne kontakty z przestępcami. Tak oto ofiarę, oddanego swojej misji urzędnika państwowego, rządząca Polską partia stawia w jednym szeregu z jego katem. To bardzo niebezpieczny manewr. Niebezpieczny dla państwa, którego 100-lecie odzyskania niepodległości politycy PiS od miesięcy celebrują.