W polityce unijnej weto to opcja atomowa. Jeśli już dojdzie do rzucania groźbą weta, to – jak z bronią atomową – nie po to, żeby go użyć, ale żeby uzyskać dodatkowe ustępstwa. Szczególnie gdy grożący nie ma mają żadnego interesu w tym, by ich groźba została zrealizowana. A to dokładnie przypadek Polski i Węgier, blokujących unijny pakiet budżetowy. Oba kraje mają fundamentalny interes w tym, by pakiet został jak najszybciej wprowadzony w życie, bo są jednymi z największych jego beneficjentów. Potrzebują pilnie unijnych miliardów, ale jednocześnie mają wątpliwości co do powiązanego z budżetem „mechanizmu warunkowości". Mówi on, że w przyszłości unijne fundusze można wstrzymać, jeśli brak praworządności w jakimś kraju zagraża interesom finansowym UE.
Morawieckiemu to sformułowanie się nie podoba, bo ma za sobą Ziobrę i eurosceptycznych radykałów, którzy jakiekolwiek wspomnienie o praworządności w kontekście unijnego budżetu traktują jak zdradę stanu. W UE mają świadomość tych nacisków w łonie Zjednoczonej Prawicy. Dlatego sygnalizują możliwość ustępstw, czyli dołączonych do rozporządzenia wyjaśnień dających gwarancję, że mechanizm nie będzie stosowany w sposób uznaniowy i dyskryminujący. To Morawiecki musi zdecydować, ile i w jakiej formie potrzebuje tych gwarancji, żeby móc je „sprzedać" w Polsce.
Na razie tego nie mówi, ale taka jest natura negocjacji. Trzeba budować napięcie, by potem, na koniec wielogodzinnej dyskusji na kolejnym szczycie UE 11 grudnia, ogłosić sukces. To najbardziej prawdopodobny scenariusz przy założeniu, że Morawiecki jest jednak politykiem racjonalnym i nie chce pogrążać Polski w kryzysie gospodarczym. I wywiązuje się ze swoich obietnic, a taką była ogólna zgoda na „mechanizm warunkowości" wyrażona na szczycie w lipcu.
W perspektywie weta wiele się mówi o możliwości stworzenia unijnego Funduszu Odbudowy po pandemii ograniczonego do 25 państw. Teoretycznie jest to możliwe. Ale to taka sama groźba jak polskie weto. Nikt nie jest zainteresowany realizacją tego scenariusza. I na pewno znalazłoby się przynajmniej kilka, poza Polską i Węgrami, państw, które będą się temu sprzeciwiały w obawie przed precedensem i wykluczeniem z innych inicjatyw w przyszłości.