Artur Bartkiewicz: Jak długo PSL i Lewica mogą wytrzymać w jednym rządzie?

Im więcej ciebie, tym (mnie) mniej – tak można byłoby lapidarnie podsumować szorstką koalicyjną przyjaźń między Lewicą a PSL. Przyjaźń, która nie wróży długiego i szczęśliwego małżeństwa ani nawet związku partnerskiego.

Publikacja: 22.10.2024 12:06

Władysław Kosiniak-Kamysz i Włodzimierz Czarzasty

Władysław Kosiniak-Kamysz i Włodzimierz Czarzasty

Foto: PAP, Leszek Szymański

Problem, jaki PSL ma z Lewicą – i vice versa – jest taki, że partie te w koalicji trzyma praktycznie tylko jeden temat: niechęć wobec PiS. Gdyby PiS nie było, to aby Lewica trafiła z PSL do jednego rządu, trzeba byłoby jakiś PiS wymyślić. Bo co innego niż wspólny wróg może zmusić do sojuszu orędowników prawa do aborcji na życzenie, państwa świeckiego, obrońców praw mniejszości seksualnych oraz zwolenników państwa opiekuńczego z partią definiującą się jako chrześcijańska demokracja, odwołującą się do konserwatywnego wiejskiego elektoratu, a jednocześnie prorynkową, która w sporze pracodawca pracownik cieplej myśli o tym pierwszym?

To się po prostu umiarkowanie klei. Albo uważamy, że najważniejszy jest 35-godzinny tydzień pracy albo handlowe niedziele. Albo aborcja na życzenie, albo powrót do kompromisu aborcyjnego, który był mimo wszystko dość zachowawczy. Albo najważniejsze są związki partnerskie, albo kwota wolna od podatku. Tertium non datur.

Napięcie między PSL a Lewicą jest nie tylko nieuniknione, ale jest też czymś trwałym, co będzie wywierało piętno na funkcjonowaniu rządu koalicji 15 października dopóty, dopóki będzie ona funkcjonowała w obecnym kształcie

PSL i Lewica. Kłótnia koalicjantów zgodna z planem

Co więcej – koalicyjny sukces jednej z tych partii najczęściej jest porażką drugiej. Bo jeśli Lewica przeforsuje zbyt liberalne związki partnerskie, to centroprawicowy wyborca PSL zazgrzyta zębami. Gdy z kolei PSL zablokuje liberalizację prawa do aborcji, to wyborca Lewicy krzyczy: nie na to się umawialiśmy. I tak niemal w każdej sprawie. Gdy tylko jedna ze stron zaczyna forsować mocniej „swój” temat, wówczas druga kładzie się Rejtanem na progu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i krzyczy „non possumus”.

Czytaj więcej

Szefowa klubu Lewicy: To, co mówi PSL, to jest czyste i jawne kłamstwo

I z punktu widzenia każdej z tych partii jest to działanie logiczne – wyborca PSL nie po to głosował na Władysława Kosiniaka-Kamysza, by swój program realizował Włodzimierz Czarzasty. I vice versa – nie po to głosuje się na Katarzynę Kotulę, by agendę wyznaczał Marek Sawicki. To są dwa różne światy, dwie różne wrażliwości, dwa światopoglądy znajdujące się po przeciwnych stronach osi podziałów politycznych.

Koalicja Obywatelska jest pod tym względem bardziej obrotowa (Polska 2050 do pewnego stopnia też) – może w razie potrzeby przechylać się bardziej w lewo lub w prawo. Tymczasem Lewica, skręcając w prawo, przestaje być Lewicą, a PSL, skręcając w lewo, przestaje być PSL-em. Dlatego ich rządową relację eufemistycznie można opisać znanym z Facebooka statusem związku: „to skomplikowane”. 

Czytaj więcej

Co dalej z inicjatywą ministry Kotuli? Rząd nie potrzebuje jednomyślności

Kiedy napięcie między PSL a Lewicą może zaszkodzić rządowi

Napięcie między PSL a Lewicą jest nie tylko nieuniknione, ale jest też czymś trwałym, co będzie wywierało piętno na funkcjonowaniu rządu koalicji 15 października dopóty, dopóki będzie ona funkcjonowała w obecnym kształcie. I będzie to czynnik wywołujący stałe, wewnętrzne napięcie w rządzie.

Mamy tu bowiem sytuację podwójnego nelsona. Z jednej strony Lewica nie zrealizuje żadnego swojego postulatu bez PSL (bo w większości kwestii ludowcy mogą liczyć na obstrukcję lewicowych projektów przez konserwatywną opozycję). Z drugiej strony PSL niespecjalnie chciałby zapewne realizować swoje postulaty wbrew części własnego rządu, a przy wsparciu PiS czy Konfederacji, bo tu wracamy do wspólnego wroga, który dziś łączy Katarzynę Kotulę i Piotra Zgorzelskiego.

Problem może pojawić się bliżej końca kadencji, gdy wspólny wróg po latach w opozycji nie będzie wydawał się taki straszny, a perspektywa wyborów i zwracania się do dwóch różnych elektoratów może sprawić, że huśtanie koalicyjną łódką wyda się rozwiązaniem kuszącym, nawet gdyby na koniec wszyscy wylądowali w zimnej wodzie. Bo jeśli w perspektywie będą rychłe wybory, to i jedni, i drudzy będą wierzyć, że na wodzie się utrzymają – i liczyć, że rywala podtopią na tyle skutecznie, by w przyszłym rządzie nie musieć już się z nim męczyć. 

Problem, jaki PSL ma z Lewicą – i vice versa – jest taki, że partie te w koalicji trzyma praktycznie tylko jeden temat: niechęć wobec PiS. Gdyby PiS nie było, to aby Lewica trafiła z PSL do jednego rządu, trzeba byłoby jakiś PiS wymyślić. Bo co innego niż wspólny wróg może zmusić do sojuszu orędowników prawa do aborcji na życzenie, państwa świeckiego, obrońców praw mniejszości seksualnych oraz zwolenników państwa opiekuńczego z partią definiującą się jako chrześcijańska demokracja, odwołującą się do konserwatywnego wiejskiego elektoratu, a jednocześnie prorynkową, która w sporze pracodawca pracownik cieplej myśli o tym pierwszym?

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich