Od kilku dni przez media przetacza się dyskusja o ryczałcie na wynajem mieszkania w Warszawie, który pobierają z Sejmu posłanka Kinga Gajewska oraz jej mąż Arkadiusz Myrcha (oboje z Koalicji Obywatelskiej). Małżonkowie mają dom w Błoniu, ledwie 30 kilometrów od stolicy. Bardzo dobry dojazd komunikacją publiczną, ale także autostradą A2. Napisałem w czwartek komentarz na ten temat, bo nieco mnie to oburza.
Jak Kinga Gajewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej, reaguje na nieprzychylne komentarze
Godzinę po jego publikacji w serwisie rp.pl (ok. 14.50) usiłowała się do mnie dzwonić pani poseł Kinga Gajewska. Dwukrotnie przez WhatsApp, raz na telefon komórkowy. Oddzwoniłem ok. 16.20. W tle słychać było głosy odebranych przed momentem z przedszkola dzieci. Rozmowa nie była długa – ledwie cztery minuty.
Czytaj więcej
Posłowie Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha, pobierając ryczałt na mieszkanie z kasy Sejmu, nie łamią prawa – to zwykłe polskie kombinowanie. Jeśli mamy jednak z tym cwaniactwem kiedyś skończyć, to politycy powinni świecić przykładem. Bo prawo prawem, ale jest jeszcze coś takiego jak przyzwoitość.
Będąc w emocjach, używając przy tym słów nieparlamentarnych (na „ch...” i „k...”) posłanka Koalicji Obywatelskiej przekonywała mnie, że dom w Błoniu nie nadaje się do zamieszkania, bo gdyby tak było, nie wynajmowałaby mieszkania w stolicy. Dosłownych cytatów przytaczał nie będę, bo się do tego nie nadają. Na koniec pani poseł życzyła mi, by wszystko, co spotkało ją w ostatnich dniach, spotkało także i mnie. Potem jeszcze napisała wiadomość, że nie dzwoniła jako posłanka „tylko zaszczuwana od dziewięciu dni matka trójki dzieci, których domy i przedszkole są codziennie pokazywane w TV Republika”.
Małżeństwo polityków „ofiarą" nagonki PiS-u?
Pani Poseł, powiedzmy szczerze, gdyby na początku całej „afery” pokazała pani, że dom jest niewykończony i nie nadaje się do zamieszkania, nie byłoby tematu. Zamiast tego zaczęliście się z mężem nieudolnie tłumaczyć. Pani uzupełniła rejestr korzyści, dopisując odręcznie „darowiznę domu w budowie". Mąż zaś tłumaczył, że w domu „są jeszcze kute ściany, wychodzą jakieś wady, poprawki, nie są wyposażone pomieszczenia” (cytat za TVP Info). Wciąż może pani dom pokazać. Udowodnić, że jest tak, jak pani mówi. Ale zamiast tego kreuje się pani na ofiarę PiS-u i wrednych dziennikarzy, którzy PiS-owi sprzyjają. Rozwiązaniem Pani problemów z takim hejterami jak ja – a takie sformułowanie w naszej rozmowie padło – nie jest dzwonienie do dziennikarza, płacz i przekleństwa.