Maciej Miłosz: Czy powódź przekona polityków, by oddali komunikację w ręce specjalistów

W przypadku, kiedy nawet sztab kryzysowy ma problemy z pozyskaniem wiarygodnych informacji na temat powodzi na południu Polski, to co dopiero mają myśleć zwyczajni ludzie, których dostęp do informacji jest ograniczony?

Publikacja: 20.09.2024 04:30

Premier Donald Tusk w Kłodzku

Premier Donald Tusk w Kłodzku

Foto: PAP/KPRM

Tego, czy prognozy dotyczące nadchodzącej powodzi – jak to ujął premier Donald Tusk – „nie były przesadnie alarmujące”, nie będę tutaj rozstrzygał. To kwestia semantyki. Zwolennicy koalicji będą polityka bronić, jego przeciwnicy z PiS atakować. Ale ani jedno, ani drugie działanie na ma, w moim przekonaniu, najmniejszego sensu. Szkoda czasu i energii.

Dlaczego w niefortunnej wypowiedzi Donalda Tuska chodzi o coś więcej?

Tym, na czym warto się skupić, jest fakt, że przy okazji powodzi i tej konkretnej wypowiedzi po raz kolejny okazało się, że państwo polskie nie ma wyspecjalizowanej komórki, która w kryzysie mogłaby się zająć komunikacją strategiczną. W uproszczeniu chodzi o „koordynację wszystkich form komunikacji (słowa i czyny) między resortowymi aktorami dla wzmocnienia efektu strategicznego”. Tak przynajmniej opisał to dr hab. Gabriel Nowacki z Wojskowej Akademii Technicznej.

Słowa minister Pauliny Hennig-Kloski dotyczące pożyczek dla powodzian, z których szybko się wycofano, doskonale pokazują, że odpowiedniej koordynacji komunikacji nie było nawet na poziomie rządowym. To, iż rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu stracił przy tej okazji stanowisko, tylko pogłębia wrażenie chaosu.

Oprócz tej niefortunnej wypowiedzi brak „StratComu” było doskonale widać choćby przy informowaniu o liczbie ofiar, gdzie wielość i niespójność komunikatów skłoniła do reakcji samego premiera. Z kolei słowa minister Pauliny Hennig-Kloski dotyczące pożyczek dla powodzian, z których szybko się wycofano, doskonale pokazują, że odpowiedniej koordynacji komunikacji nie było nawet na poziomie rządowym. To, iż rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu stracił przy tej okazji stanowisko, tylko pogłębia wrażenie chaosu.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi

Przykłady można mnożyć, a transmitowane na żywo posiedzenia sztabu kryzysowego tego nie zmienią. Brak jasnego zarządzania komunikacją jest szczególnie dotkliwy w obliczu tego, że Rosja takie katastrofy bezwzględnie wykorzystuje, by siać dezinformację. W przypadku, kiedy nawet sztab kryzysowy ma problemy z pozyskaniem wiarygodnych informacji, co dopiero mają myśleć zwyczajni ludzie, których dostęp do informacji jest ograniczony?

MaBeNa prof. Zybertowicza czy StratCom – chodzi o to samo, o brak skoordynowanych działań specjalistów

Problem słabości komunikacyjnej państwa polskiego nie pojawił się nagle – jest zdiagnozowany od lat. W 2018 r. prof. Andrzej Zybertowicz, polityk z obozu prezydenta Andrzeja Dudy, przy okazji kolejnego kryzysu w relacjach z Izraelem wskazywał, że nasze państwo potrzebuje MaBeN-y, czyli Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego. I choć ten nietuzinkowy socjolog wskazywał, że chodzi o „zsynchronizowanie zasobów, które polskie państwo posiada, w celu monitorowania tego, w jaki sposób przekształca się obraz Polski na świecie”, a później kształtowanie tego wizerunku, to dokładnie tych samych narzędzi państwo potrzebuje do komunikacji z własnymi obywatelami. Szczególnie w czasach kryzysu.

Czytaj więcej

Gen. Roman Polko: Rażą mnie pokazowe odprawy z udziałem Donalda Tuska

Potrzebujemy niewielkiego zespołu specjalistów, który w takich kryzysowych sytuacjach umiałby zareagować, zdefiniować, do kogo zaadresować przekaz i stworzyć jasną linię komunikacji: co robić, a czego nie robić. By to miało sens, taki zespół musi być ulokowany bardzo blisko premiera, najpewniej przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – być może Rządowe Centrum Bezpieczeństwo powinno być rozbudowane o takie funkcje. Bo niezależnie od tego, kto rządzi i co mówi, taki kryzys zawsze będzie zarządzany pod kątem politycznego wizerunku. Oczywiście komunikacja strategiczna powinna również dotyczyć tak kluczowych dla państwa zagadnień, jak choćby odstraszanie militarne, ale o tym nawet nie ma sensu pisać. Jeśli przez tyle lat do polityków nie dotarło, że państwo polskie takiej komórki potrzebuje, to może teraz w końcu zrozumieją, że może ona rządzącym tylko pomóc. A przy okazji i nam, 38 milionom obywateli.

Tego, czy prognozy dotyczące nadchodzącej powodzi – jak to ujął premier Donald Tusk – „nie były przesadnie alarmujące”, nie będę tutaj rozstrzygał. To kwestia semantyki. Zwolennicy koalicji będą polityka bronić, jego przeciwnicy z PiS atakować. Ale ani jedno, ani drugie działanie na ma, w moim przekonaniu, najmniejszego sensu. Szkoda czasu i energii.

Dlaczego w niefortunnej wypowiedzi Donalda Tuska chodzi o coś więcej?

Pozostało 91% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich