Jerzy Haszczyński: Rząd Olafa Scholza nie ma wyobraźni w sprawie zadośćuczynienia dla Polaków

Reparacji nie będzie. Osiem dekad po wojnie wciąż czekamy na coś w zamian od Niemców.

Publikacja: 02.07.2024 15:50

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz

Foto: WOJTEK RADWANSKI / AFP

Podczas konferencji prasowej premiera Polski Donalda Tuska i kanclerza Niemiec Olafa Scholza, podsumowującej pierwsze od wielu lat spotkanie międzyrządowe, zbyt często słyszeliśmy: zaczynamy rozmowę o szczegółach, omawiamy, szykujemy, startujemy z impetem. Niedobrze brzmi to zwłaszcza przy temacie rozliczeń zbrodni Trzeciej Rzeszy.

Radosław Sikorski chciał, by rząd niemiecki wykazał się kreatywnością w sprawie zadośćuczynienia dla Polaków. Nie wykazał się

PiS walczył przez dwie kadencje o z góry przegraną kwestię bilionowych reparacji. Nowy polski rząd reparacji się nie domaga. Chciałby natomiast, jak to wyraził kilka miesięcy temu szef MSZ Radosław Sikorski, by to rząd niemiecki wykazał się kreatywnością w sprawie zadośćuczynienia dla Polski i Polaków.

Niestety, nie wykazał się. A czasu zostało niewiele, za rok w Niemczech są wybory, w których partia kanclerza i jego koalicjanci nie są faworytami. Słaby rząd Olafa Scholza, świadomy przecież – co wynika z konferencji prasowej – znaczenia współpracy z Polską w sprawie najważniejszej, czyli bezpieczeństwa i wojny w Ukrainie, powinien się wykazać zdecydowanie większą kreatywnością, a właściwie to jakąkolwiek.

Nie starczyło mu jednak wyobraźni, co dobitnie usłyszeliśmy we wtorek od kanclerza Scholza, na nic nowego. Pojawiły się tylko pomysły wsparcia finansowego dla żyjących jeszcze ofiar zbrodni niemieckich oraz wzniesienia w Berlinie miejsca pamięci i edukacji o nazwie Dom Polsko-Niemiecki.

Są to zresztą pomysły bez szczegółów, takich jak wysokość wsparcia czy termin otwarcia Domu Polsko-Niemieckiego. Oba znane były już w czasach rządu PiS. Projekt Domu Polsko-Niemieckiego, z tą nazwą właśnie, przedstawiła w sierpniu 2023 roku pełnomocniczka rządu Scholza ds. kultury Claudia Roth. Przedtem – i o tym mówiło się wiele lat – miał to był raczej pomnik Polski, czyli szczebel wyżej niż dom w hierarchii polityki pamięci.

Berlin przyznaje, że społeczeństwo niemieckie zbyt mało wie o skali zbrodni niemieckich w okupowanej Polsce. Kiedy dowie się więcej?

I ten rząd niemiecki, i politycy różnych partii niemieckich w poprzedniej kadencji, jako argument za powstaniem takiego domu, wcześniej pomnika, podają to, że społeczeństwo niemieckie zbyt mało wie o skali zbrodni niemieckich w okupowanej Polsce. Argument słuszny. Jednak z każdym rokiem rozważań, a nie działań, szansa na to, że się dowie więcej, maleje.

Od drugiej wojny światowej upłynęło osiem dekad. Ostatnie pokolenie wojenne w Polsce wymiera. Jeżeli nie będzie już dziadków, którzy opowiadają wnukom o swoich tragicznych doświadczeniach, a jesteśmy już blisko tej daty, to druga wojna światowa staje się tak abstrakcyjna jak pierwsza wojna czy powstanie styczniowe. Przechodzimy w inny wymiar polityki historycznej. I to w czasie gdy inna prawdziwa wielka wojna ze zbrodniami i okupacją jest tuż obok.


Podczas konferencji prasowej premiera Polski Donalda Tuska i kanclerza Niemiec Olafa Scholza, podsumowującej pierwsze od wielu lat spotkanie międzyrządowe, zbyt często słyszeliśmy: zaczynamy rozmowę o szczegółach, omawiamy, szykujemy, startujemy z impetem. Niedobrze brzmi to zwłaszcza przy temacie rozliczeń zbrodni Trzeciej Rzeszy.

Radosław Sikorski chciał, by rząd niemiecki wykazał się kreatywnością w sprawie zadośćuczynienia dla Polaków. Nie wykazał się

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich