Nie jest ładnie kopać leżących, ale czasem trzeba się wypowiedzieć w sprawie ewidentnie przekroczeń prawa i złych obyczajów. Bo o takich mowa, kiedy się czyta raport NIK o kontroli w biurze rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka. Skandali wielkich tu nie ma, ale nie ma też wielkich pieniędzy. Nie ma wielkiego Bizancjum, jest małe. Bo i budżet niewielki. Raptem 18 mln zł. Ale gdyby był większy? Kto wie.
Czytaj więcej
We środę 19 czerwca prezydent Andrzej Duda wręczył akty powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego. Wśród nominowanych znalazł się były rzecznik praw dziecka, Mikołaj Pawlak.
To co naprawdę bulwersuje, to przepaść pomiędzy misją urzędu, którym zarządzał Mikołaj Pawlak, a sposobem wydawania pieniędzy. Bowiem Pawlak miał być rzecznikiem najsłabszych. Pieniądze, którymi dysponował, miały wspierać dzieci. Każdą złotówkę z tego niewielkiego mieszka, jakim dysponował, miał przeznaczać w interesie najbardziej bezbronnych.
Na co wydawał pieniądze rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak?
Czy tak właśnie było? Ano nie. Pominę drobne oszustwa przy zakupie wyraźnie ulubionej przez rzecznika polędwicy z krewetkami. To można darować, choć powinien wiedzieć, że konsumuje się (zwłaszcza w pojedynkę) za zarobione pieniądze, a nie z funduszy służbowych. Tak mają zwykli Polacy; tylko „elyta” inaczej.