Choć największa partia zwycięskiej koalicji antypisowskiej wskazała w czwartek Donalda Tuska jako kandydata na nowego premiera, a ten zwrócił się do prezydenta Andrzeja Dudy o to, by nie zwlekał z powierzeniem dawnej opozycji misji tworzenia rządu, obóz prawicowy wcale nie zamierza się spieszyć. Niby prezydent wezwał liderów partii, które weszły do Sejmu, na konsultacje w przyszłym tygodniu. Jednak sygnały płynące z pałacu są jasne: pierwsze posiedzenie Sejmu X kadencji odbędzie się w ostatnim możliwym terminie, a na premiera wskazany zostanie przedstawiciel partii, która formalnie wygrała wybory, a więc najprawdopodobniej Mateusz Morawiecki.
Dlaczego PiS opóźnia pierwsze posiedzenie Sejmu i oddanie władzy?
Dlaczego Duda i PiS grają na zwłokę? Powodów jest kilka. Wewnętrzny jest taki, że pozostanie u władzy jak najdłużej daje PiS-owi możliwość szybkiego przegrupowania i przygotowania do wyborów samorządowych, które mają się odbyć za pół roku. Dodatkowe sześć czy nawet osiem tygodni, gdy PiS będzie faktycznie kontrolować rząd, umożliwi państwowym instytucjom, spółkom itd. maksymalne wzmocnienie PiS-u przed kolejnymi wyborami. A będą one krytycznie ważne dla partii, która musi oddać, lekko licząc, kilka tysięcy stanowisk w państwie. PiS dzięki temu może udawać, że wcale nie przegrał wyborów, że próbuje tworzyć nową większość, a w międzyczasie wynosić do domu słoiki z konfiturami. Przy okazji utrwalać ułudę, że ma kontrolę nad rzeczywistością.
Czytaj więcej
„Mowa jest srebrem a milczenie złotem” – tę maksymę powinni wziąć sobie do serca politycy opozycji, która przekształca się w większość rządzącą. Bo jeśli jej przedstawiciele nadal będą mówić za dużo, to mogą strzelić sobie samobója jeszcze przed rozpoczęciem meczu.
Wciąż będzie mieć wpływ też na tzw. media publiczne i całą sieć życzliwych sobie mediów. Będzie mógł dzięki temu spowolnić impet Platformy, Trzeciej Drogi i Lewicy. Dziś świętują one zwycięstwo, ale jeśli przez kolejne dwa miesiące nie przejmą władzy, PiS będzie mógł ukraść im miesiąc miodowy. Przy okazji każdą dyskusję czy nieporozumienie PiS będzie wykorzystywać propagandowo, by twierdzić, że opozycja się kłóci albo wycofuje z obietnic wyborczych.
Dlaczego przeciąganie oddania władzy przez PiS jest groźne dla opozycji?
Choć zwycięska koalicja dostała historyczne 11,5 mln głosów i ma gigantyczny mandat demokratyczny, to PiS będzie kreować wrażenie chaosu, kłótni i napięć w jej obozie, próbując uderzać w jej legitymizację. Życzliwi będą podrzucać plotki o wojnie między PSL i Lewicą albo o wyborczych fałszerstwach. To wszystko ma sprawić, by nowy rząd rozpoczął urzędowanie nie na fali powyborczego triumfu, ale w zatrutej atmosferze wykreowanych konfliktów i rzekomo złamanych obietnic. A jeśli dodamy do tego trudności budżetowe, do jakich po wyborach przyznał się resort finansów, to widać, że PiS robi naprawdę wszystko, by Tusk miał jak najgorszy start jako nowy premier.